Pochodząca z Brazylii Horizon Chase to powrót do czasów Amigi i automatów z salonów gier, do epoki OutRuna, Lotusa i Jaguara XJ220. Wtedy realizmem nie przejmował się nikt. Ważniejsze były egzotyczne i pstrokate trasy, opływowe karoserie i rozrzucone po trasie kanistry z benzyną.
Gracz wciela się w kierowcę i bierze udział w zawodach rozgrywanych na 92 trasach rozrzuconych po 40 miastach świata. Wszędzie musi po prostu zająć jak najlepsze miejsce w stawce dwudziestu samochodów. Wyniki przekładają się bowiem na pieniądze, a te pozwalają na zakup nowych wozów (spośród 21 dostępnych) i odblokowywanie nowych tras. Pod względem mechanizmów rozgrywki gra niczym specjalnym więc nie zaskakuje.
Nie inaczej jest na trasie. Zapala się zielone światło i czereda kierowców rusza kręcić kolejne kółka. Trasy są zróżnicowane, ale w sumie podobne do siebie. Składają się głównie z zakrętów i odcinków prostych, okresowych zwężeń czy tuneli, wreszcie fragmentów żwirowych. Nawierzchnia nie ma większego znaczenia. W Horizon Chase wystarczy gnać do przodu na złamanie karku i sprawnie omijać rywali, by dotrzeć do mety w ścisłej czołówce. Tylko na niektórych, naprawdę nielicznych zakrętach warto zdjąć nogę z pedału gazu…
Na trasie znajdują się power-upy. To między innymi kanistry z benzyną (którą można sprzedać na mecie) oraz dopalacze pozwalające przez chwilę pędzić na złamanie karku. Uwagę zwraca kolorowa, szesnastobitowa grafika oraz przyjemna dla ucha muzyka. Horizon Chase nie oferuje nic ponadto, mimo to miłośnicy wymienionych na wstępie gier powinni dać mu szansę. To fajna rozrywka, tylko mało odkrywcza.
Fifi
Horizon Chase, Aquiris Game Studio, Android, iOS
Polub nas na Facebooku.