Iron Sky

Nie chcę narzekać na ten film i jednocześnie nie mogę na niego nie narzekać. To nieco patologiczna sytuacja, ale cóż mogę począć – pomysł na Iron Sky był świetny, wykonanie też miejscami zachwyca, ale jako całość obraz zawodzi. Naprawdę chciałbym, żeby był lepszy. Ale jestem już starym, suchym dziadkiem, którego byle co nie zachwyca.

Historia okazuje się szalona i jej zawiązanie strasznie mi się podoba. Oto w 2018 roku na Księżycu ląduje dwóch astronautów. Dość szybko po jego ciemnej stronie odkrywają założoną pod koniec drugiej wojny światowej tajną bazę nazistów. Sami też zostają odkryci. Jeden z nich ginie, drugi trafia do niewoli. W czasie jego przesłuchania niemiecki naukowiec odkrywa telefon komórkowy o wydajności znacznie przekraczającej osiągi jego antycznych superkomputerów. Sprzęt jest na tyle mocny, by uruchomić wielki statek kosmiczny od lat budowany przez jego ludzi. Problem w tym, że… szwankuje bateria. A to oznacza, że naziści muszą złożyć wizytę na Ziemi.

Skoro zawiązanie historii jest fajne, to czemu film nie zachwyca? Cóż… Twórcy Iron Sky wcześniej nakręcili Star Wreck – również absurdalną i dość przeciętną komedię science-fiction. Film ten zrealizowali niemalże po kosztach i z pomocą internautów z całego świata. Nie inaczej było w przypadku Iron Sky. Zwykli ludzie zrzeszeni na kilku stronach internetowych takich jak Wreck-a-Movie pomogli doszlifować scenariusz i przygotować efekty specjalne. Muzykę zgodził się przygotować kultowy w niektórych kręgach zespól Laibach, zaś zdjęcia zrealizowano za pomocą cyfrowych kamer 4K.

Gdyby przyjąć, że Iron Sky to produkcja amatorska, należałoby paść na kolana i wychwalać twórców pod niebiosa. Z drugiej strony spora profesjonalizacja produkcji przeczy tej teorii. Tymczasem w oczy rzucają się liczne dłużyzny i nie zawsze trafiony humor. Twórcy właściwie bez przerwy żartują, ze Star Treka, z Dyktatora Chaplina, z filmów o Trzeciej Rzeszy. Niekiedy trafiają w dziesiątkę, częściej jednak serwują żarty, które bawiłby mnie, gdybym znów miał dwanaście lat.

No dobra, to pewnie kwestia poczucia humoru. Jednego bawią żarty o puszczaniu bąków, innego intelektualne wywody Allena, a jeszcze innego stare dowcipy o hitlerowcach czy murzynach. Mnie Iron Sky po prostu zbyt mało bawił. Za często za to ziewałem podczas seansu. Doceniam szalony pomysł, ale ten film naprawdę powinien być śmieszniejszy. Chociażby tak jak Zombie SS 2.

Zobacz, jeśli:
– Kochasz absurd, SF i kosmiczne jaja z Hitlera
– Jesteś w stanie przymknąć oczy na techniczne niedoróbki
– Lubisz Laibach

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz żartów z nazizmu
Star Wreck też ci się nie podobał

Michał Zacharzewski

Iron Sky, 2012, reż. Timo Vuorensola, wyst. Julia Dietze, Christopher Kirby, Gotz Otto, Udo Kier, Peta Segeant, Stephanie Paul

Ocena: 4,5/10

Polub nas na Facebooku!

2 uwagi do wpisu “Iron Sky

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.