Zdjęcia do tego filmu Robin Williams ukończył na cztery miesiące przed swoją śmiercią. W pewnym sensie można więc ten obraz potraktować jak jego pożegnanie. Bardzo smutne pożegnanie jak na komika. Znacznie bliższe ponuremu Zdjęciu w godzinę niż takiej Pani Doubtfire. Bliższe też prawdziwemu obliczu artysty, który od lat walczył z depresją i tę walkę ostatecznie przegrał.
Nolan, starszy pan w szarym garniturze, od 27 lat pracuje w tym samym banku. Codziennie przychodzi o tej samej godzinie, siada za biurkiem i rozwiązuje sprawy swoich klientów. Potem wraca do żony, czasem też odwiedza swojego jedynego przyjaciela. Nie ma dzieci, nie ma żadnych pasji, lubi za to swój przytulnie urządzony dom i święty spokój. Często się uśmiecha. Ale z daleka czuć, że za tym uśmiechem kryje się gorycz człowieka przegranego.
Początkowo wydaje się, że ma to związek z ciężką chorobą jego ojca. Jednak propozycja awansu, którą dostaje w pracy, wiążąca się z koniecznością zmiany miejsca pracy, wytrąca Nolana z równowagi. Pewnego dnia – pewnie nieoczekiwanie i dla samego siebie – jedzie na tytułowy Bulwar i zaprasza młodego chłopaka do swojego samochodu. Męską prostytutkę imieniem Leo. Później co prawda tylko rozmawiają, ale staje się jasne, że iluzja, w której przez lata Nolan trwał, musi się wreszcie rozpaść.
Bulwar to film o wyzwoleniu. Na pewno niełatwy i niebanalny. Kiedy bohater przestaje udawać przed samym sobą, pryska cały jego starannie ułożony świat. Zaczyna się spóźniać. Zapominać. Kłamać. Kombinować. I czuje się w tym zagubiony. Z jednej strony kocha swoją żonę (pewnie bardziej z przyzwyczajenia), z drugiej strony wie, że nie może już z nią żyć. Jakie decyzje podejmie? Czy zdoła pomóc Leo wyrwać się ze szponów nałogu? Czy sam odnajdzie swoją drogę?
To ważne sprawy i ciekawy film, jeden z tych, podczas których współczuje się bohaterowi. Szkoda trochę, że scenariusz – mimo kilku znakomitych scen podąża utartymi szlakami prosto w objęcia banału. W efekcie zakończenie wydaje się doklejone na siłę, zaś wiele scen niepotrzebnie ciągnie się. Robin Williams potwierdził raz jeszcze, jak znakomitym był aktorem. Dostawał jednak zbyt mało scenariuszy, które pozwoliłyby w pełni wykorzystać jego talent. Bulwar to potwierdza, choć jednocześnie okazuje się kolejnym niecelnym strzałem. Szkoda, że jednym z ostatnich.
Wojciech Kąkol
Bulwar, Boulevard, reż. Dito Montiel, wyst. Robin Williams, Kathy Baker, Roberto Aguire, Giles Matthey, Bob Odenkirk
Ocena: 5,5/10
Polub nas na Facebooku!
5 uwag do wpisu “Bulwar”