Poznajesz kolesia. Zdalnie. Na serwisie randkowym, Facebooku, przez telefon. Gada wam się świetnie, nadajecie na jednej i tej samej fali. W końcu on proponuje spotkanie. W modnej restauracji. Obiadek. Idziesz tam cała szczęśliwa, bo może wreszcie spotkałaś faceta swojego życia, inteligentnego, zabawnego, podobno nawet singla. I przychodzi moment, kiedy się spotykacie. Zawód po całości. Z mordy gość niczego sobie, gest też ma, tyle że w klapkach metra czterdziestu nie osiąga. Jak tu żyć, pani premier Szydło? No jak?

Komedia Facet na miarę to najnowsze dzieło francuskiego Machulskiego – Laurenta Tirarda. To czołowy lokalny specjalista od komedii, autor serii Mikołajek oraz takich filmów jak Zakochany Molier czy Asterix i Obelix: W służbie jej królewskiej mości. Gość tym razem zdecydował się na dość standardową komedię romantyczną z karłowatym facetem jaki głównym problemem. Świetnie gra go – przy zastosowaniu efektów specjalnych – Jean Dujardin, aktor znany z pamiętnego Artysty. Partneruje mu urocza, choć niemłoda już Belgijka Virginie Efira oraz grupka mniej znanych gwiazdeczek francuskiego kina. Depardieu tym razem na szczęście się nie załapał.

Na pytanie „jak jest?”, muszę odpowiedzieć „dobrze”. Film rozwija się w przewidywalny sposób i niczym specjalnym nie zaskakuje, twórcy nie szarżują i nie robią ze swoich bohaterów idiotów. Opowiadają historię w sposób ciepły, słodko-gorzki, ale chwilami rzeczywiście zabawny. Stawiają na wdzięk i klasę, szczędząc koszarowego humoru, jaki pewnie pojawi się w amerykańskim remake’u, oraz paździerzu, który czasami dawał o sobie znać w argentyńskim oryginale. Wielbiciele gatunku dostają więc całkiem przyjemny prezent na niedzielny wieczór, relaksujący i mimo różnicy wzrostu romantyczny. A ci, co takiego kina nie lubią? Facet na miarę z pewnością ich do niego nie przekona. To dobra, sympatyczna komedia, ale nic wybitnego.

Michał Zacharzewski

Facet na miarę, reż. Laurent Tirard, wyst. Jean Dujardin, Virginie Efira

Ocena: 6/10