
Mam wrażenie, że Patricia Highsmith nie cieszy się w Polsce taką popularnością, na jaką zasługuje. Przecież dorobek ma imponujący, zwłaszcza jeśli spojrzeć na ilość znakomitych filmów, które nakręcono na podstawie jej prozy. Utalentowany pan Ripley, W pełnym słońcu i Znajomi z pociągu to najlepsze tego przykłady. Udane produkcje na bazie intrygujących, choć niekoniecznie łatwych książek.
Punkt wyjścia Znajomych z pociągu jest interesujący. Oto w tytułowym ekspresie młody, cieszący się uznaniem architekt Guy Haines poznaje obcego sobie mężczyznę imieniem Bruno. Ten wydaje się dość namolny, częstuje alkoholem i nie chce się odczepić, ale ostatecznie namawia bohatera do zwierzeń. W rezultacie Guy opowiada mu między innymi o swojej żonie, z którą żyje w separacji i bardzo chciałby się rozwieść. Okazuje się, że nieznajomy też ma kogoś takiego. Majętnego ojca, który chce go wydziedziczyć. I dlatego proponuje krzyżowe morderstwo.
Guy na chwilę daje się wciągnąć w tę grę wyobraźni. No bo rzeczywiście, jeśli zabije ojca Bruno, a ten zabije jego żonę, wszystkie ich problemy znikną, a policja nie będzie żadnego z nich podejrzewać. Ostatecznie na długo przed końcem podróży Guy uznaje pomysł za bezsensowny, chory i okrutny, po czym odmawia udziału w takiej wymianie usług. Ale Bruno nie uznaje odmowy. Wkrótce zaczyna do niego wydzwaniać, przypominając o pomyśle…
Nie będę ukrywał, że akcja w Znajomych z pociągu rozwija się powoli. To książka z 1950 roku, a więc siłą rzeczy nie przypomina współczesnych, dynamicznych powieści sensacyjnych czy kryminałów Cobena. Dla autorki ważniejsza jest psychologia postaci, podglądanie codziennego życia Guya, jego przemyśleń, wątpliwości, prób wykaraskania się z całej tej sytuacji. Sporo jest też opisów. Ale… zawsze przecież można obejrzeć film Hitchcocka.
Joel
Znajomi z pociągu
Tytuł oryginału: Strangers on the Train
Autorka: Patricia Highsmith
Tłumacz: Anna Bronaczowa
Wydawnictwo Noir sur Blanc
Polub nas na Facebooku i Twitterze.