
Pony nie jest może najbardziej oryginalną krótkometrażówką, ale ma swój urok. Takie historie, nawet jeśli zgrane i na swój sposób banalne, zawsze łapią za serce. A przecież kino powstało, żeby wywoływać emocje. Przypominać o tych czy innych wartościach. Wzruszać.
Claudia samotnie wychowuje pięcioletnią córkę. Pewnego dnia musi wyjechać z miasta w celach zawodowych i nie ma z kim zostawić Miko. Ostatecznie – nieco wbrew sobie – podrzuca ją wujkowi Jeffowi. Mężczyzna jest pięćdziesięcioletnim zapijaczonym rockmenem. Kiedyś nagrał przebój, z którego wciąż żyje. Nigdy jednak nie nagrał kolejnego, nie założył rodziny, nie wydoroślał. Nic dziwnego, że pierwsze chwile spędzone z małą dziewczynką są dla niego trudne…
Wielka szkoda, że historia w Pony rozwija się w sposób oczywisty i przewidywalny. Tyle że my, ludzie, pewne schematy lubimy. Niemal wszystkie komedie romantyczne oparte są na tym samym patencie, a jednak mają wiernych fanów i bawią od lat. Podobnie w Pony jakoś nie przeszkadza, że wiemy, jak to się skończy. Grunt, że bywa wesoło, a niekiedy nawet robi się cieplutko na sercu.
Grający Jeffa Xander Berkeley (Ludzie honoru, Terminator 2) tworzy postać przypominającą niekiedy Billy’ego Macka z To właśnie miłość. Może nie jest tak przebojowy, ale w swoim nastawieniu do świata chwilami go przypomina. Miko jest zaś naturalna i słodziutka. Serce widza zdobywa już w prologu, grymasząc przy śniadaniu. Podobnych dzieciaków próżno szukać w hollywoodzkich hitach i chociażby dlatego warto oglądać krótkometrażówki.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz historie o dzieciakach
– Kochasz filmowe portrety podstarzałych rockmenów
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz schematów
Michał Zacharzewski
Pony, 2014, reż. Candice Carella, wyst. Xander Berkeley, Miko Nakano, Suzy Nakamura
Ocena: 6/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.