
Wydany w 2021 roku najnowszy album Iron Maiden kończy sześcioletnią ciszę trwającą od premiery The Books of Souls. Zespół miał więc czas, by przygotować sporo materiału, a także przetestować go podczas koncertów (choć tu akurat zadanie utrudniała pandemia). Przygotowane kompozycje zajmują w efekcie dwie płyty i trwają grubo ponad osiemdziesiąt minut. Dla fanów brytyjskiego zespołu heavy-metalowego to prawdziwa gratka
Całość zatytułowano Senjutsu, co po japońsku oznacza taktykę czy strategię. Jaką taktykę obrał zespół? Z jednej strony dość tradycyjną, to znaczy gra tak, jak zawsze grał – mocno, efektownie, rytmicznie. Z drugiej jednak strony Iron Maiden nie odcina kuponów od swojej dotychczasowej kariery. Nie powtarza tego, co już zaoferował, nie przerabia swoich dawnych kompozycji. Stawia na rozbudowane utwory z powoli budowanym napięciem. Długie, energetyczne, przypominające chwilami te z Brave New World.
Singlowy The Writing on the Wall brzmi świetnie. Trwa sześć minut, ma wpadający w ucho refren, do tego jest uroczo precyzyjny. Pachnie country & bluesem, ale umiejętnie przetworzonym. Lost in a Lost World też ma fajny klimat, kontynuowany do pewnego stopnia w Days Of Future Past, zaś Hell on Earth w odpowiednich momentach zwalnia. Monumentalny The Parchment (12 minut) z kolei zapada w pamięć. Po pierwszym przesłuchaniu płyty właśnie ten utwór rozbrzmiewał mi wciąż w uszach.
Album Senjutsu powstawał w niełatwych okolicznościach. Wokalista Bruce Dickinson dowiedział się, że ma guzy nowotworowe, zerwał więzadło Achillesa i na dodatek miał operację biodra. Mimo to powstało porządne wydawnictwo, którego Iron Maiden wcale nie musi się wstydzić. Jasne, Senjutsu raczej nie dołączy do najlepszych krążków zespołu, ale jego fanom się spodoba. Głęboko w to wierzę!
Joel
Iron Maiden, Senjutsu
Polub nas na Facebooku i Twitterze.