
Człowiek to jednak omylne zwierzę. Cztya z błdenami cłae zdaina i bze turdu je rzoumie, ale niekiedy łatwo się sugeruje i nie wie, czy chude jest rzeczywiście chude czy jednak grube. Badał to kiedyś amerykański psycholog John Ridley Stroop, który doszedł do wniosku, że niezgodność treści komunikatu i jego koloru znacznie spowalnia proces rozumienia. Wykorzystują to też twórcy Gry pozorów, przyjemnej karcianki, w której łatwo o błąd.
To gra imprezowa, wymagająca przede wszystkim refleksu. Umiejętności szybkiego odczytywania znaczenia kart. Każdy z graczy otrzymuje po piętnaście ich sztuk, tasuje je i układa zakryte przed sobą. Na środek stołu trafia jedna karta. Odkryta. Kiedy zabawa się rozpoczyna, gracze jednocześnie odkrywają swoje pierwsze karty i próbują ją zagrać. Mogą ją położyć na stole tylko wtedy, kiedy pasują one znaczeniowo do poprzedniej. Mają odpowiedni kolor, grubość napisu, liczbę liter w słowie czy ich wielkość.
Co w tym trudnego? Ano właśnie napisy są mylące. Te grube napisano cienkim drukiem, te czerwone na przykład kolorem zielonym, także liczba liter w słowie nie zgadza się z napisem. Trzeba to załapać i uprzedzić pozostałych uczestników rozgrywki. Jeśli bowiem wyłoży się kartę z ręki na stół, staje się ona kartą bazową i to do niej wszyscy dopasowują kolejne karty. Celem zabawy jest zaś pozbycie się wszystkich kart ze stosu.
Gra wcale nie jest taka łatwa jak się wydaje. Wymaga skupienia, a rywalizacja sprawia, że człowiek się spieszy i popełnia błędy. Gra pozorów udowadnia, że pod presją naprawdę łatwo się pomylić. Jak więc działać? Wolniej i z rozwagą? Szybko, ale wliczając w strategię koszty związanych z tym kar? Każdy musi samemu oszacować ryzyko i ustalić, w jaki sposób walczyć o wygraną. Jedno jest pewne – podczas tej gry można się pośmiać… i wściec.
Joel
Gra pozorów, Nasza Księgarnia
Polub nas na Facebooku i Twitterze.