Kantyczka to nie żadna krytyczka czy klasyczka, a pieśń religijna zawarta w kancjonale, niegdyś po prostu kolęda. Książka R. A. Salvatore nie opowiada jednak o Świętym Mikołaju walczącym z reniferami zombie ani o uduchowionych śpiewakach próbujących dotrzeć do istoty jestestwa. Jego Kantyczka ta powieść fantasy z uniwersum Forgotten Realms (po naszemu to Zapomniane Krainy).
Cadderly jest akolitą Deniera na etapie nowicjatu, a więc szczeniakiem dopiero uczącym się magii i zgłębiającym tajemnice swojego świata. Od dzieciństwa mieszka w położonej wśród Gór Śnieżnych uczelni, może niezbyt renomowanej, ale skutecznie kształcącej kleryków, bardów i kapłanów. Ma przyjaciółkę wiewiórkę, a także kapłankę Danicę, w której durzy się na zabój. Generalnie jednak siedzi w księgach i jest marnym kandydatem na bohatera wielkiej przygody. Przynajmniej do czasu.
Oto bowiem wyznawca złowrogiej Talony tworzy eliksir-klątwę, która wyzwala w ludziach nieposkromioną żądzę realizacji swoich najskrytszych pragnień. Udaje mu się przeniknąć na uczelnię w zapomnianych katakumbach rozciągających się pod Biblioteką odpieczętować niebezpieczną butelkę. Wkrótce w okolicy zaczyna szerzyć się chaos i tylko Cadderly może powstrzymać nadchodzące zło.
Cóż, Salvatore jest wyrobnikiem. Pisze sprawnie i nieźle, ale na pewno nie jakoś wybitnie. Kantyczka taka właśnie jest – przyzwoita jako czytadło w podróż, ale jako książka fantasty przeciętna. Zwłaszcza że rozkręca się powoli i dopiero w połowie lektury nabiera odpowiedniego tempa. Fani gatunkowego uniwersum poznają dwa bojowe krasnoludy i kilku druidów, a także niezbyt sympatycznego impa. Miłośnicy magii poczują moc zaklęć, choć nie brakuje też klasycznego łupania toporami. Pierwszy tom pięcioksiągu Cadderly’ego ma jeszcze tę zaletę, że kartkuje się go bardzo szybko – a to oznacza, że człowiek szybko wyrobi sobie opinię, czy czytać dalej…
Joel
Kantyczka
Tytuł oryginału: Canticle
Autor: Robert Anthony Salvatore
Przekład: Robert P. Lipski
Wydawnictwo: ISA
Polub nas na Facebooku.