To klasyk. Jedna z tych gier, którym komórki jako platformy do gier zawdzięczają swoją popularność. Już kilka lat temu stawiano ją obok największych klasyków. Dziś wiele z nich przerosła – stale aktualizowana i ulepszana, wciąż cieszy się olbrzymim zainteresowaniem. Nadal świetnie wygląda i autentycznie wciąga, czego nie można powiedzieć o wielu nowych produkcjach.

Bohaterem Subway Surfers jest młodzieniec (lub młodzienica, uprzedzając atak genderystek), który został przyłapany przez SOK-istów podczas smarowania sprayem wagoników kolejki miejskiej. Rzuca się więc do ucieczki, a my w tym mu pomagamy. Biegniemy przed siebie po trzech równoległych „torach”, od czasu do czasu przeskakując nad przeszkodami bądź prześlizgując się pod nimi. Po torach krążą też pociągi, na które da się wskoczyć i kontynuować ucieczkę po ich dachach. Ba, zdarza się nawet, że frunie w powietrzu.

Zadanie gracza polega na przeskakiwaniu w odpowiednim momencie przez przeszkody, ślizganiu się i zmienianiu torów, a także zbieraniu wszelkiego typu monet i bonusów. Innymi słowy dokładnie to samo, co w setkach klonów Subway Surfers zalegających obecnie w sklepach komórkowych. Trudne zadanie to nie jest, ale im dłużej się gra, tym poziom trudności wydaje się wyższy. W efekcie po kilku minutach trzeba rozpoczynać zabawę od nowa. Na szczęście Subway Surfers nie jest grą frustrującą.

Podoba mi się sposób, w jaki sposób twórcy aktualizują Subway Surfers. Otóż co jakiś czas zmienia się sceneria gry, miejsce starej lokalizacji zajmuje nowe miasto czy kraj. Było już tego naprawdę sporo, lekko licząc ponad sto. Bohaterowie zapuszczali się do Transylwanii i Moskwy, odwiedzili Sydney, Bali, Tokyo, Biegun Północny i Nowy Jork, wpadli też do Bombaju, Berlina, Barcelony czy Zurichu. W niektóre regiony wracali kilkukrotnie. I fajnie. Dzięki temu gra się nie nudzi!

Fifi

Subway Surfers, Kiloo, Android, iOS

Polub nas na Facebooku.