To ostatni sezon Teorii wielkiego podrywu. Ostatni nie w sensie „najnowszy”, bo kolejny dopiero kręcą. Ostatni, bo ostatni. Więcej nie będzie. Oczywiście tak kategoryczne postawienie sprawy obarczone jest pewnym ryzkiem, gdyż wiele znanych produkcji po krótszej lub dłuższej przerwie wróciło, by bawić widzów… Na razie jednak się na to nie zanosi. Bohaterowie są zmęczeni.
Mają prawo. Teoria wielkiego podrywu zajmowała czołowym aktorom niemal cały wolny czas. I to od dwunastu lat. Aby zagrać w innym filmie, musieli zrezygnować z wakacji albo po prostu wybierać tylko role drugoplanowe, wymagające spędzenia na planie zaledwie kilku dni. Pytanie, jak wykorzystają wolny czas, który teraz zyskali. Czy ktokolwiek z obsady zrobi porównywalną karierę co George Clooney czy też może skończą jak większość obsady Przyjaciół (tylko Aniston udało się przebić, i to dzięki pomocy jej ówczesnego małżonka, Brada Pitta)?
Dwunasty sezon ma więc słodko-gorzki smak. Co nie oznacza, że nie jest zabawny. Najwięcej dzieje się u Sheldona i Amy, którzy – już jako małżeństwo – publikują pracę naukową, która okazuje się przełomem naukowym i daje im nadzieję na upragnionego Nobla. Raj i Stuart wreszcie znajdują sobie dziewczyny, pozostali bohaterowie po prostu żyją. I niemal zupełnie nie przypominają już tych geeków, którymi byli w pierwszym sezonie.
Im bliżej końca, tym więcej w opowieści dowodów na ich przemianę, ale i nostalgii. Osobiście najbardziej się wzruszyłem, gdy ruszyła nieczynna od dwunastu sezonów winda. To chyba najlepszy dowód na to, że świat się zmienia, idzie do przodu. Nic nie jest stałe. Także istnienie przebojowego serialu. W pewnym momencie trzeba zrobić krok dalej, sprawdzić, co tam się znajduje. Aktorzy grający główne role w Teorii wielkiego podrywu właśnie to sprawdzają. Pora, byśmy sprawdzili i my.
Sęk w tym, że nie pojawił się jeszcze serial, który mógłby Teorię wielkiego podrywu zastąpić. Na rynku komediowym powstała wielka pustka. Usiłuje się w nią wepchnąć co najmniej kilka produkcji, ale żadna jeszcze nie wywalczyła sobie podobnego statusu. I rodzi się pytanie, czy w dobie coraz liczniejszych platform streamingowych jest to jeszcze możliwe. Czy przypadkiem widzowie nie są zbyt podzieleni, by tłumnie oglądać jedną, tę samą produkcję…
Zobacz, jeśli:
– Jesteś fanem
– Lubisz pożegnania
Odpuść sobie, jeśli:
– Od pewnego czasu nie oglądasz już TBBT
– Uważasz, że Nobel należy się Tokarczuk, a nie jakiejś Amy
Michał Zacharzewski
Teoria wielkiego podrywu: Sezon 12, The Big Bang Theory, wyst. Johnny Galecki, Jim Parsons, Kaley Cuoco, Simon Helberg, Kunal Nayyar, Mayim Bialik, Melissa Rauch
Ocena: 7,5/10
Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
Jedna uwaga do wpisu “Teoria wielkiego podrywu S12 (serial)”