Czy obcinanie ludziom głów lub patroszenie tak, by ich flaki wysypywały się na ziemię, może w ogóle być zabawne? Cóż, wśród miłośników kina nie brakuje fanów tego typu atrakcji. To ci ludzie, którzy zachwycali się starymi produkcjami Petera Jacksona i Sama Raimiego, a Story of Ricky oglądali co najmniej pięć razy. Ich po prostu śmieszą demony wymiotujące ludzką krwią, fontanny posoki wystrzeliwujące z odciętych członków, wreszcie bardzo nietypowe bronie stosowane w walce ze złem. Im dziwniejsze, tym lepsze. Bo przecież śmierć też może być widowiskowa.
Dla tego typu ludzi powstał Śmierćgazm, debiutancki horror Jasona Howdena. Jego bohaterem jest nastolatek o imieniu Brodie, który w wyniku śmierci ojca i choroby psychiatrycznej matki trafia do domu swojego wujka, gorliwego chrześcijanina. Chłopak początkowo nie umie odnaleźć się w nowym środowisku, ale po pewnym czasie spotyka podobnych fanów metalu i zakłada z nimi kapelę. Zaczyna też umawiać się z piękną Mediną, byłą dziewczyną swojego kuzyna, lokalnego dresika (i już na pierwszej randce pokazuje jej płytę zespołu Anal Cunt).
Pewnego dnia Brodie i jego kumpel Zakk wpadają na trop wielkiej gwiazdy metalu, która u szczytu sławy wycofała się nagle i gdzieś zniknęła. Mieszkający w ruderze mężczyzna ginie wkrótce z rąk tajemniczego mężczyzny w czerni. Przed śmiercią oddaje Brodiemu swoją płytę, w której chłopak znajduje nuty tajemniczego „Czarnego hymnu”. Nie wie, że ten utwór – odegrany przez jego zespół – otworzy bramy piekieł i sprowadzi na Ziemię potężnego demona. Oj, będzie się wtedy działo!
Jeżeli przypadkiem jesteś fanem Porąbanych, gier fabularnych, tak zwanego metalu oraz absurdalnego, krwawego humoru rodem z Nowej Zelandii, Śmierćgazm z pewnością przypadnie ci do gustu. Po zabawnym początku opowiadającym o nieprzystosowanym do życia nastoletnim fanu ostrej muzyki film zamienia się w szaloną, za przeproszeniem, rozpierduchę. Krew leje się hektolitrami, w ruch idą strażackie topory i piły mechaniczne, a niemal każda scena to próbka bardzo czarnego humoru.
Twórcy śmieją się ze wszystkiego, od religii przez romantyczne komedie na nastolatków po metalowe teledyski i fanów RPG. Mają też spory dystans do własnej produkcji. I choć budżet filmu nie był duży, to udało się to zamaskować w montażu. Stworzyć z jednej strony zabawną komedię, z drugiej opowieść o braterstwie ziomali. Dlatego jest fajnie. Naprawdę fajnie. O ile lubi się takie klimaty.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz ciężki metal
– Kręci cię gore i czarny humor
Odpuść sobie, jeśli:
– Na widok krwi i flaków zamykasz oczy
– A już żartów z religii w ogóle nie trawisz
Michał Zacharzewski
Śmierćgazm, Deathgasm, 2015, reż. Jason Howden, wyst. Milo Cawthrone, James Blake, Kimberley Crossman, Sam Berkley, Delaney Tabron
Ocena: 6/10
Polub nas na Facebooku!
2 uwagi do wpisu “Śmierćgazm”