Sobibór

O „polskich” obozach koncentracyjnych zrobiło się ostatnio głośno. Byłem ciekawy, czy przełoży się to na zainteresowanie filmem Sobibór, opowiadającym przecież o niemieckim obozie położonym na terenie naszego kraju. Nie przełożyło się. Na jedynym tego dnia seansie byłem jedynym widzem na sali. Szkoda, bo obraz Konstantina Chabienskiego sprawdza się jako lekcja historii. Nie tak szokująca jak Syn Szawła, nie tak poruszająca jak Lista Schindlera, może wręcz nazbyt zachowawcza, ale na pewno ważna.

Do Sobiboru dociera nowy transport. Wycieńczeni podróżą pasażerowie wierzą, że to koniec ich udręki. Przyjechali do pracy. Będą mieli co jeść, gdzie spać. Nikt przecież nie odrzuciłby darmowej siły roboczej, nikt z zabijania nie uczyniłby przemysłu. W poczekalni obozowej obywa się więc bez krzyków, bez głośnych protestów. Podróżni grzecznie zostawiają bagaże na przechowanie, za które otrzymują zresztą kwity. Wkrótce później rozbierają do naga i idą pod prysznice. Umierają całkowicie zaskoczeni, nie bardzo wiedząc, co się właściwie dzieje…

Film skupia się jednak na losach tych, którzy okazali się Niemcom przydatni. To rzemieślnicy – stolarze, szewcy, krawcy, jubilerzy. Pracują ciężko, a mimo to padają ofiarami zabaw i durnych żartów obozowych katów. Nic dziwnego, że kiełkuje w nich myśl o ucieczce. O zabiciu kilkunastu oficerów, otworzeniu bramy i wzięciu nóg za pas. Problem w tym, że dotychczasowe próby się nie udawały. A każdą surowo karano, zabijając co dziesiątego osadzonego. Losowo, na chybił-trafił. Nic dziwnego, że niektórzy więźniowie sami pilnowali, by takie „durne” pomysły nie krążyły ich towarzyszom po głowach.

Sobiborowi brakuje rozmachu. Chwilami można odnieść wrażenie, że filmowy obóz przeznaczony był dla stu osób pilnowanych przez kilkunastu żołnierzy. A przecież według najnowszych szacunków zginęło tam 180 tysięcy ludzi! Zupełnie tego nie czuć. Nie czuć też głodu i lęku. A Niemcy? A Niemcy w obozie właściwie głównie się bawią, czego kulminacją są szalone urodziny komendanta połączone z wyścigiem ludzkich zaprzęgów. Kuleje chwilami aktorstwo, nie wszystkie sceny są też potrzebne. Niektóre niewiele wnoszą do opowieści.

A jednak film chwyta za gardło. Jest dziełem o wiele ważniejszym niż zdecydowana większość produkcji zalewających polskie kina. Przypomina bowiem o wydarzeniach sprzed niespełna 80 lat. Wydarzenia, o których coraz częściej dziś zapominamy. Ta lekcja historii, żywa w pokoleniu naszych ojców i dziadków, dla współczesnych młodych ludzi pozostaje zwykłą bajką. Okazją do śmiechu. Nie wiem, czy Sobibór coś zmieni. Jednak nawet jeśli kilku osobom przypomni o tych strasznych dniach, to Konstantin Chabienski na swój sposób zwycięży…

Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się historią niemieckich obozów koncentracyjnych
– Kino historyczne to twój konik

Odpuść sobie, jeśli:
– Oczekujesz czegoś na miarę Syna Szawła

Michał Zacharzewski

Sobibór, Sobibor, 2018, reż. Konstantin Chabienski, wyst. Konstantin Chabienski, Christopher Lambert, Mariya Kozhevnikova, Felice Jankell

Ocena: 5,5/10

Polub nas na Facebooku!

6 uwag do wpisu “Sobibór

  1. Z tej recki wynika, że to kiepski film. Zachowawczy, bez rozmachu, z niepotrzebnymi scenami, kulejącym aktorstwem i nie porusza. Dlatego nie bardzo Ci wierzę, gdy piszesz, że ważny i że chwyta za gardło.

    Polubienie

  2. Przeczytalem kilkadziesiat ksiazek o obozach koncentracyjnych mam w domu wywiad z hessrm komendantem auschwitz i ze wszystkich ksiazek jedno zawsze sie wylania najwieksze skurwysyny oprocz szkopow i ukraincow to byli zydzi ktorzy potrafili idac do gazu jeszcze sprzedawac tych ktorzy ich ukrywali albo pisali na kartkach dane gdzie ukrywaja sie ich znajomi.Taki to narod wybrany skurwysyny

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.