Badminton znany też w Polsce kometką jest grą starą, bardzo starą. Jej wczesne wersje można dostrzec na prymitywnych rysunkach cywilizacji chińskiej oraz azteckiej. Współczesną wersję opracowali Anglicy. Grywano w nią między innymi w posiadłości Henry’ego Somerseta, VIII księcia Beaufort, leżącej w hrabstwie Gloucestershire niedaleko Bristolu. Skąd o tym wiadomo? Bo tamtejsza posiadłość – Badminton House – dała tej dyscyplinie nazwę. W 1870 roku stosowano już przepisy podobne do współczesnych.

Dziś, kiedy badminton pojawia się na olimpiadzie i należy do najpopularniejszych sporów miejskich, nie dziwią próby przeniesienia go na ekran komórki. Badminton League należy do ciekawszych tego prób. Prób dwuwymiarowych trzeba dodać, gdyż kort obserwujemy tu z boku i możemy poruszać się jedynie do przodu i do tyłu. Nie możemy wbiegać w głąb czy posyłać lotki w jeden z jego rogów. Musimy ograniczyć się do dalekich i bliskich uderzeń oraz ścięć.

Siłą rzeczy sterowanie nie jest przesadnie skomplikowane. Dwa kierunki, trzy rodzaje uderzenia i to wszystko. Podobnie skromnie wygląda liczba trybów. Rywalizować można ze sztuczną inteligencją oraz drugim graczem, w pojedynczym meczu czy chociażby turnieju. Oryginalności ani krzty, ale Badminton League nadrabia całkiem przyjemnym modelem rozgrywki. Fajnie się odbija lotkę, przygotowuje kontrę, broni przed uderzeniami. Zabawa sprawia przyjemność.

Gra wygląda nieźle. Autorzy zdecydowali się na ładnie animowane, choć pozbawione twarzy postacie oraz oszczędną oprawę dźwiękową. Nowoczesny układ menu okazuje się przejrzysty i łatwo się po nim poruszać. Wady? Badminton League długo jest gra prostą, ale do pewnej granicy. Po prostu chwilami brakuje czasu, by zareagować na niektóre ściny. A jak przeciwnik stosuje je zbyt często, robi się niewesoło…

Fifi

Badminton League, RedFish Games, iOS, Android

Polub nas na Facebooku!