Adaptacje gier komputerowych rzadko kiedy są udane. Większość sprawia zawód tak graczom, jak i przeciętnym zjadaczom filmów. Dead Rising w sumie też należy do tego grona, ale znam wielu fanów serii, którzy są nim zachwyceni. To znaczy dostrzegają jego wady wynikające z niskiego budżetu oraz nieco topornego wykonania, ale doceniają wierność oryginałowi i liczne nawiązania do niego, jak również absurdalny humor oraz dobór aktorów. Aż dziwne, że o tym filmie nie zrobiło się głośno…
Gwoli wprowadzenia: w 2006 roku w Colorado pojawia się tajemniczy wirus. W przeciągu paru chwil zamienia ludzi w powolne, bezmyślne istoty, które gustują w ludzkim mięsie. Władzom nie udaje się opanować jej rozprzestrzeniania, ale ma na koncie jeden inny, olbrzymi sukces. To lek o nazwie zombrex, który powstrzymuje rozwój choroby. Osoba przyjmująca regularnie jego kolejną dawkę jest w stanie prowadzić normalne życie. Jasne, jest nosicielem wirusa, ale nie stanowi zagrożenia.
Akcja filmu rozpoczyna się w East Mission w Oregonie, gdzie rząd założył ośrodek dla chorych i prowadzi centrum dystrybucji zombrexu. Pojawia się tam cyniczny dziennikarz internetowy Chase Carter, który szuka mocnego materiału. Nieoczekiwanie kilku chorych zamienia się w zombie. Po chwili dołączają do nich kolejni zarażeni. Zupełnie jakby lek przestał działać albo narodziła się nowa, niebezpieczna odmiana wirusa. Wojsko błyskawicznie otacza miasto, uniemożliwiając chorym wydostanie się na zewnątrz. Chase razem z poznaną na miejscu dziewczyną próbują przeżyć. A przy okazji ustalić, co się tak naprawdę stało.
Tak jak w grze, często ucieka przed zombiakami, ale nieraz musi je zabijać. I wykorzystuje do tego wszystko, co wpadnie mu pod rękę, kije, sztachety, butelki, niekiedy mocno absurdalne ciężkie przedmioty. Niektóre rodzaje broni buduje z kilku różnych urządzeń. A walczy z dorosłymi i dziećmi, klaunami, gangami motocyklistów i różnymi innymi dziwacznymi stworzeniami. Jego historię przerywa od czasu do czasu telewizyjna relacja, w której głupiutkiej dziennikarce swoich cynicznych odpowiedzi udziela Frank West. Niektóre teksty są błyskotliwe i świetnie oddają charakter współczesnych mediów. I właśnie ten czarny humor (obecny zresztą w obu wątkach) podnosi ocenę filmu. Dead Rising ma swoje wady, począwszy od przewidywalnego scenariusza po mało oryginalne postacie i błędy realizacyjne wynikające z niskiego budżetu, ale najzwyczajniej w świecie bawi. I to bawi przyzwoicie.
Wojciech Kąkol
Dead Rising, Dead Rising: Watchtower, USA 2015 reż. Zach Lipovsky, wyst. Megan Ory, Rob Riggle, Virginia Madsen, Jesse Metcalfe, Keegan Connor Tracy
Ocena: 5,5/10
Polub nas na Facebooku!
2 uwagi do wpisu “Dead Rising: Strażnicy”