F1: Film

F1: Film warto obejrzeć na wielkim ekranie. Huk potężnych silników i szalony pęd bolidów, któremu towarzyszy głośna muzyka rockowa – to robi wrażenie. Historia może i jest wtórna, ale na tyle sprawnie opowiedziana, że budzi emocje. Bardzo dobrze się tę produkcję ogląda.

Sonny Hayes (Brad PittMoneyball), podstarzały kierowca wyścigowy z krótką karierą w F1, po wygraniu legendarnego wyścigu na torze Daytona wraca do swojej przyczepy kempingowej. Wszystko, co miał, włącznie z trzema żonami, stracił przez tragiczny wypadek i późniejsze uzależnienie od hazardu. Teraz nie ma już nic, nawet przyjaciół. Stąd też nie reaguje zbyt pozytywnie, gdy w publicznej pralni spotyka swojego dawnego kumpla z zespołu, Rubena (Javier BardemDiuna: Cześć druga). A ten składa mu propozycję nie do odrzucenia.

Tak, chodzi o powrót do F1. Zespół Rubena – APXGP F1 – przegrywa kolejne wyścigi i jeśli do końca sezonu nie odniesie choćby jednego zwycięstwa, zostanie sprzedany. Potrzebny jest ktoś, kto pomoże młodemu, zdolnemu kierowcy Pearce’owi (Damson IdrisCity of Tiny Lights) ów cel zrealizować. Ktoś, kto jest doświadczony i głodny sukcesu. Pytanie brzmi, czy taki zgorzkniały odludek jak Hayes jest stanie odnaleźć się w zespole?

Za F1: Film odpowiada sprawdzony duet Kosinski–Bruckheimer, który wcześniej odniósł sukces dzięki Top Gun: Maverick. Tym razem panowie serwują bardzo podobne widowisko — efektowne, oparte na dynamice i prędkości (tam myśliwce, tu bolidy F1), z rockową ścieżką dźwiękową i historią o rywalizacji młodości z doświadczeniem. W obu produkcjach pierwsze skrzypce gra aktor z rocznika lat 60. (Cruise w Top Gunie, Pitt tutaj), pojawia się także wątek miłosny, a techniczny realizm robi duże wrażenie. Mnie ta powtarzalność raczej bawi niż przeszkadza — bo trzeba przyznać, że film dostarcza emocji.

F1: Film nie odniesie aż tak wielkiego sukcesu jak Top Gun: Maverick, choć pewnie zostanie ogłoszony największym hitem w dorobku wytwórni Apple Studios. Z cytowanych w amerykańskiej prasie badań wynika, że zawiódł temat, młodzi ludzie nie pasjonują się wyścigami torowymi. Może i dobrze, bo podczas seansu nie zauważą kilku poważnych nieścisłości, braku kwalifikacji czy mocno naciąganych tricków Hayesa. Z drugiej strony po seansie mogą się rozkochać w F1 – i taki był cel FIA, która udzieliła producentom wszelkich niezbędnych licencji, umożliwiła korzystanie z torów i ułatwiła kontakt z zawodnikami.

Ja takie kino lubię. F1: Film to świetnie zrealizowane, emocjonujące widowisko, na którego drobne głupotki potrafię przymknąć oko. Wolę to niż te wszystkie pozbawione duszy absurdy, które ostatnio serwuje nam Hollywood.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz wyścigi F1
– Cenisz amerykańskie blockbustery
– Kochasz Pitta

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na realizm w prezentowaniu wyścigów
– Nie lubisz tego typu rozrywki

Michał Zacharzewski

F1: Film, F1, F1: The Movie, 2025, reż. Joseph Kosinski, wyst. Brad Pitt, Damson Idris, Javier Bardem, Kerry Condon, Tobias Menzies, Kim Bodnia, Sarah Niles, Will Merrick, Joseph Balderrama, Abdul Salis, Callie Cooke, Samson Kayo, Simon Kunz, Liz Kingsman, Lewis Hamilton, Shea Whigham, Simone Ashley, Will Buxton, Ramona von Pusch, Barney Smith, Martin Brundle, David Croft, Patrick Long, Michael Aaron Milligan, Steven Sean Garland, Tiësto, Nancy Carroll, Elena Rivers, Sal Lopez, Fernando Alonso, Valtteri Bottas, Nyck de Vries, Pierre Gasly, Nico Hülkenberg, Charles Leclerc, Kevin Magnussen, Lando Norris, Sergio Pérez, Carlos Sainz, Max Verstappen, Christian Horner, Stefano Domenicali

Ocena: 8/10

Polub nas na FacebookuTikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

2 uwagi do wpisu “F1: Film

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.