Akademia Pana Kleksa (2023)

Rozczarowanie – tak najlepiej określić nową wersję Akademii Pana Kleksa. Bo choć komercyjnie to wielki sukces, to fabularnie historia rozchodzi się w szwach. W efekcie tylko najmłodsze dzieci wychodzą z kina zachwycone. Te nieco starsze kręcą nosami, a dorośli mogą tylko żałośnie westchnąć…

Nie ma już Adasia Niezgódki. Jest mieszkająca w Nowym Jorku Ada (Antonina Litwiniak), do której zgłasza się pewnego dnia ptak Mateusz (Sebastian Stankiewicz w roli sowy, a nie szpaka). Okazuje się, że rodzice dziewczynki poznali się w Akademii Pana Kleksa i niejako zaklepali tam córci miejsce. Jej pobyt na słynnej uczelni zbiegnie się jednak w czasie z inwazją wilkusów, które nie zamierzają uszanować wyjątkowości tego miejsca. Chcą za to zemścić się na śmierć swojego króla.

Klasyczna Akademia Pana Kleksa zestarzała się. Straciła soczyste kolory i współczesnym dzieciom wydaje się przyjemną, ale jednak ramotką. Być może dlatego reżyser nowej Akademii nie zamierzał brać jeńców. Przygotował produkcję efektowną, przeładowaną spektakularnymi jak na polskie kino, ale kompletnie niepotrzebnymi efektami specjalnymi. Czerwone lasy i latające wyspy pojawiają się tu nie wiadomo po co. Świetnie wyglądają, ale kompletnie nic nie wnoszą do opowieści. Chwilami wręcz męczą jak zupełnie niepotrzebne fajerwerki.

Kontrowersyjną zdaniem niektórych zmianę Adasia na Adę można przeboleć, gorzej z innymi wątkami historii. Lekcje, których jesteśmy światkami w Akademii, kompletnie niczemu nie służą i wydają się jedynie popisami wybujałego ego ekscentrycznego ego Kleksa (Tomasz Kot Wielka woda). Ani zajęcia z kamuflażu, ani te z wyczarowywania jedzenia nie mają żadnego celu poza treningiem wyobraźni. W dodatku żarty profesora nie bawią, jego gibanie się przy patefonie męczy, a magiczne sztuczki okazują się nieistotne – w obliczu inwazji wilkusów dyrektor placówki bezradnie unosi ręce do góry licząc, że to dzieci nadstawią za niego karku. Gdzie ten dawny wychowawca, podróżnik, mag, przyjaciel dzieci i geniusz? Przykre.

Fabularnych skuch i nietrafionych zmian jest więcej, dość wspomnieć guzik Mateusza (w oryginale zamienia się w niego sam Kleks). Zresztą sam Mateusz – szarżujący aktor z dorobionym ptasim nosem i piórami – też szybko zaczyna męczyć monotonią swoich żartów. Rozczarowują również piosenki, a przecież to nimi stała wersja Gradowskiego. Historia w nowej Akademii Pana Kleksa nie klei się i nie wciąga. Filmowi do tego stopnia brakuje kinowej magii, że nawet sam Fronczewski w drobnej, epizodycznej roli nie jest w stanie go uratować. Pozostaje wierzyć, że kolejne odsłony trylogii będą lepsze.

Zobacz, jeśli:
– Szukasz fajnego filmu dla ośmiolatka
– Chcesz zobaczyć product placement paczkomatu

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na równie magiczny film jak ten sprzed 40 lat
– Twoje dziecko nie umie czytać napisów (a jest tu ich trochę)
– Marzysz o fajnych piosenkach

Michał Zacharzewski

Akademia Pana Kleksa, 2023, reż. Maciej Kawulski, wyst. Antonina Litwiniak, Tomasz Kot, Sebastian Stankiewicz, Agnieszka Grochowska, Piotr Fronczewski, Danuta Stenka, Daniel Walasek, Konrad Repiński, Igor Fernandez-Kowalczyk, Apolonia Gałęska, Daria Kalinchuk, Enkhkhangaluun Byambadul, Amelia Lutyńska, Jana Jachimek, Jan Makowski, Liu Sitkowska, Maria Al Tlfah, Dima Al Tlfah, Nikodem Adamski, Mateusz Król, Janusz Chabior, Tomasz Włosok, Stanisław Brudny, Aleksandra Prochownik, Anna Bielawska, Krzysztof Zarzycki, Henryk Dąbrowski, Maciej Łuczkowski

Ocena: 4/10

Polub nas na FacebookuTikToku i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

2 uwagi do wpisu “Akademia Pana Kleksa (2023)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.