Koreańczycy kręcą znakomite filmy. Większość z nich nie dociera do naszego kraju, a część pojawia się w kinach studyjnych, jednak szybko z nich znika. Tylko nieliczne produkcje zdobywają większą popularność i niekiedy nawet uchodzą za kultowe. Należy do nich R-Point.

7 stycznia 1972 roku koreańska placówka w Wietnamie odbiera wiadomość radiową od zaginionego pół roku wcześniej plutonu. Jego żołnierze zostali już spisani na straty, tymczasem wszystko wskazuje na to, że wciąż żyją. Porucznik Choi dostaje do dyspozycji ośmiu ludzi. Ma w ciągu tygodnia dotrzeć do punktu Romeo (tytułowe R-Point), odnaleźć ocalałych i sprowadzić ich z powrotem do bazy…

Amerykanie nakręciliby na tej podstawie efektowne, choć pewnie ociekające patosem kino wojenne. R-Point tymczasem jest rasowym horrorem. Obserwujemy grupkę ludzi przedzierających się przez tereny kontrolowane przez wroga, zajmujących stare koszary wzniesione w XIX wieku przez armię francuską. Wszyscy są coraz bardziej zaniepokojeni tym, co dzieje się dokoła.

R-Point trzyma w napięciu i szykuje dla widza naprawdę sporą niespodziankę. Do tego skutecznie wymyka się gatunkowym schematom, sprawnie łącząc elementy realne z nadprzyrodzonymi. Kusi niezwykle gęstą atmosferą, która zostaje przy widzu jeszcze długo po zakończeniu seansu. Takiego kina chciałby się więcej. Dlaczego tak rzadko się je kręci?

Zobacz, jeśli:
– Lubisz horrory
– Cenisz kino koreańskie

Odpuść sobie, jeśli;
– Liczysz na film stricte wojenny
– Masz uczulenie na przemoc i wrzaski

Michał Zacharzewski

R-Point, Arpointeu, Ghosts of War, 2004, reż. Su-chang Kong, wyst. Woo-seong Kam, Byung-ho Son, Tae-kyung Oh, Won-sang Park, Seon-gyun Lee, Jin-ho Song, Byeong-cheol Kim, Yeong-dong Mun, Ju-bong Gi, Kyeong-ho Jeong

Ocena: 9/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.