
W 2019 roku – dwa lata po zawieszeniu działalności zespołu T. Love – Muniek Staszczyk kończył już prace nad trzecią solową płytą. Wyjechał do Londynu na koncert Boba Dylana i… dostał wylewu. Wylądował w szpitalu. Jak sam twierdzi, znalazł się w sytuacji granicznej. Odwołał zaplanowane koncerty, odwołał spotkania z fanami, wywiady i działania promocyjne. Zdołał jednak dokończyć Syna miasta. To bardzo dobra płyta!
Muniek zamieścił na niej zaledwie dziesięć utworów, ale za to naprawdę dobrych. Świetnie napisanych, wpadających w ucho, okraszonych ciekawymi tekstami. W nagraniu ich pomagali mu szeroko rozumiani znajomi królika: gitarzysta Jurek Zagórski, perkusista Kuba Staruszkiewicz, do tego Patryk Stawiński i Katarzyna Piszek. Wokalista przyznaje, że wybrał ich ze względu na niezależność. Podczas prac nad Synem miasta nie chciał korzystać z pomocy chłopaków z T. Love, nie chciał sięgać po muzyków sesyjnych. Wybrał ludzi, którzy wciąż mają coś do pokazania.
O pomoc poprosił też gwiazdy, Wojciecha Waglewskiego czy Dawida Podsiadło. Samemu nie komponował, natomiast pisał teksty i korzystał z „gotowców”, choćby Tadeusza Nowaka (melodeklamowany Krajobraz z wilgą i ludzie). Stąd może dziesięć utworów zamieszonych na płycie jest tak przyjemnych, romantycznych i… łagodnych. Mało t.lovowych, a jednocześnie bardzo muńkowych, miejskich, warszawskich, nieco nawet gorzkich. Tak jak chociażby promująca album Pola.
Syn miasta jest gatunkowym miksem. Mamy tu bluesa (Ta piosenka nie jest dla ciebie), szantę (Edith Piaf), a nawet walczyka (Kłamstwo). Mamy przyjemne melodie i drobne eksperymenty formalne, proste, wpadające w ucho rymy i nieco grafomańskie, ale trafne teksty. No i rytm. Rytm rządzi na tej płycie. To on sprawia, że słuchając płyty, maszeruję żwawym krokiem…
Fifi
Muniek Staszczyk – Syn miasta
Polub nas na Facebooku i Twitterze.