Minionki: Wejście Gru

Pierwszy film o minionkach – Jak ukraść Księżyc – bazował na ciekawym pomyśle. Otóż jego głównym bohaterem nie był żaden zahukany dzieciak ratujący świat ani też słodziuśkie zwierzątko próbujące wydostać się z tarapatów. Śledziliśmy historię prawdziwego geniusza zbrodni, rasowego złoczyńcę, który z sobie znanych powodów postanowił zaadoptować trzy małe dziewczynki. Dziś jednak ten patent już nie zaskakuje. Przyzwyczailiśmy się do Gru, przyzwyczailiśmy się do jego żółtych współpracowników, znamy ich wzajemną relację, a o córeczkach trochę już zapomnieliśmy. I jeśli szukamy czegoś nowego, niesztampowego, to… w Minionki: Wejście Gru tego nie znajdziemy.

W piątej pełnometrażowej animacji o minionkach przenosimy się w przeszłość, do początków przestępczej kariery Gru. Tym sposobem mamy lata siedemdziesiąte. Chłopak wciąż mieszka z matką, w piwnicy prowadzi nielegalne eksperymenty, a wieczorami marzy o światowej sławie. Pewnego dnia pojawia się szansa. Oto Straszliwa Szóstka – legendarna grupa gromadząca największych złoli na świecie – pozbywa się swojego założyciela i rozpoczyna poszukiwania następcy. Gru postanawia stawić się na castingu. Powalczyć o tę prestiżową posadę.

Minionki: Wejście Gru jest filmem bliźniaczo podobnym do poprzednich części. A więc niezwykle kolorowym, świetnie narysowanym, szalenie dynamicznym i efektownym, okraszonym sporą dawką humoru niekoniecznie zrozumiałego dla dzieci. Tempo akcji jest niekiedy szybsze niż w najnowszych hollywoodzkich hitach, skutkiem czego na głębsze emocje czy prawdziwe wzruszenia brakuje tu czasu. Ale też trudno się wzruszać, kiedy minionki w niemal każdej scenie wymyślają coś absurdalnego i głupiego.

Z drugiej strony jednak… Minionki: Wejście Gru to jednak sztampa. Ot, kolejny film animowany, w którym bohaterowie muszą uratować świat, a całość kończy się spektakularną bitwą połączoną z wielką demolką. Szczerze mówiąc, tak banalny wątek fabularny pasowałby lepiej do telewizyjnego serialu animowanego niż do filmu kinowego, który być może będzie walczył o Oscary.

Podobnie nie zaskakują niezbyt odkrywcze kadry i często zachowawcze żarty. Kreska też nie jest niczym nowym. Brakuje tej produkcji oryginalności części pierwszej i jej lekkości. Tej zabawy z konwencją. Nawet minionki nie są już taką uroczą niszczycielską siłą jak wcześniej. Mam wrażenie, że serię dopada zmęczenie materiału. Zmęczeni są ich twórcy, zmęczeni jesteśmy i my. Ta choroba dopadła wcześniej inne znane produkcje, takie jak Shrek, Epoka lodowcowa czy Madagaskar. I najsmutniejsze, że wciąż nie dostaliśmy nic w zamian…

Zobacz, jeśli:
– Lubisz minionki
– Lubisz amerykańskie animacje
– Masz dzieci i chcesz się ich pozbyć na półtorej godziny

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na głęboką i wzruszającą bajkę

Michał Zacharzewski

Minionki: Wejście Gru, Minions: The Rise of Gru, 2022, reż. Kyle Balda

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.