
Jeszcze niedawno Chiny nie były zbyt mocno zurbanizowane. Większość mieszkańców tego kraju mieszkała na głębokiej prowincji, często w niewielkich wsiach. Od lat 80. miasta przeżywają oszałamiający rozwój. Twórcy dokumentu Chińskie miasta: Walka o wolną przestrzeń szacują, że dziś ponad sto z nich liczy ponad milion mieszkańców. O wielu z nich przeciętny Europejczyk nawet nie słyszał…
Przyczyny rozwoju miast są oczywiste. Najważniejszą jest praca. Życie na wsi zawsze było trudne, tymczasem gwałtownie rozwijające się metropolie kuszą możliwością awansu społecznego, dużo lepszymi zarobkami czy warunkami mieszkaniowymi. Nic dziwnego, że ludzie decydują się na przeprowadzkę. Często bardzo ryzykowną, bo ceny mieszkań do niskich nie należały i nie należą do dziś. O ile pracownicy dużych korporacji jakoś sobie radzą, to zwykli robotnicy wciąż klepią biedę. W 2017 roku za wynajem malutkiego mieszkania w Pekinie płaciło się 620 euro, zaś przeciętne wynagrodzenie wynosiło 455 euro.
Dokument Chińskie miasta: Walka o wolną przestrzeń skupia się nie tyle na samych miastach i ich architekturze, co na tak zwanych urban villages. To dawne wioski i niewielkie miasteczka, które zostały wchłonięte przez wielkie metropolie. Otoczone wieżowcami i olbrzymimi blokami, przypominają nieco slumsy. Tu wynajęcie pokoju jest znacznie tańsze, za siedmiometrowe pomieszczenie płaci się 50 euro miesięcznie. Bywa, że na dziesięciu metrach kwadratowych gnieżdżą się trzy osoby, płacąc za ten luksus po 1200 euro rocznie.
Urban villages powstawały bez ładu i składu. Ziemia nie należała do pojedynczych gospodarzy, a do wspólnoty, która z myślą o potencjalnym zysku decydowała się na dobudowywanie kolejnych pięter. Na poziomie parteru zachowywano odstępy między budynkami, by mogły się tam poruszać karetki pogotowia czy wozy straży pożarnej. Na wyższych piętrach zdarza się, że ścianę jednego budynku od drugiego dzieli kilkanaście centymetrów. Wszędzie roi się od kabli, a o widoku nieba czy drzew można zapomnieć.
Władze miejskie stopniowo wyburzają urban villages i sprzedają ziemię developerom. Dotychczasowym ich mieszkańcom przyznają groszowe odszkodowania, a tych, co się buntują, wykurzają siłą. Twórcy dokumentu przyglądają się takim eksmisjom, opowiadają o masowych samobójstwach, o łamaniu prawa, łapówkach i przekrętach. Chińskie miasta: Walka o wolną przestrzeń uświadamia, jaki jest prawdziwy koszt gwałtownego rozwoju tamtejszych metropolii. To ważny i ciekawy dokument.
Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się współczesnymi Chinami
– Ciekawi cię urbanistyka
Odpuść sobie, jeśli:
– Myślisz, że to dokument o architekturze
Michał Zacharzewski
Chińskie miasta: Walka o wolną przestrzeń, China’s Cities: The competition for living space, 2021, reż. Zhao Dayong, Fabian Sabo
Ocena: 6,5/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.