
To połączenie dwóch niezwykle popularnych gier – „planszówki”, a raczej „klockówki” o nazwie Jenga i komputerowej strzelaniny zatytułowanej Fortnite. Jenga: Fortnite bliżej ma oczywiście do tej pierwszej pozycji, ale marka drugiej nie jest li tylko ozdobnikiem. Wprowadza do rozgrywki parę nowych zasad, które sprawiają, że zabawa jest zaskakująco przyjemna i nieco bardziej złożona od oryginału.
W klasycznej Jenga gracze stawiają wieżę z drewnianych klocków, a potem pracowicie ją rozmontowują, klocek po klocku. Wymaga to przede wszystkim delikatności. Jeden błędny ruch i konstrukcja się rozsypuje. Obecna wersja bazuje na tym samym pomyśle, tyle że klocki ma inne. Podzielono je na trzy grupy: drewniane, kamienne i metalowe, w każdej umieszczając po piętnaście sztuk. Do tego dochodzą cztery postacie z gry (Jonesy, Skórek, Paluch Rybny i Dowódczyni drużyny przytulanek), w które wcielają się gracze.
W Jenga: Fortnite wpływ na rozbieranie konstrukcji ma tak zwany spinner, czyli niewielki krążek ze strzałką. Za jego pomocą gracze losują zadania na swoją rundę, a dokładniej dowiadują się, ile i jakich elementów mają usunąć z konstrukcji i o ile poziomów mogą przesunąć swoją postać w górę. Bo zabawę wygrywa ten, który jako pierwszy dotrze na sam szczyt. Strzelania żadnego tu nie ma, ale i tak są emocje.
Zabawa jest przyjemna, zwłaszcza dla kogoś, komu podoba się idea Jengi. Pojawienie się elementu losowego mającego wpływ na końcowe zwycięstwo pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu, ale z drugiej strony to ożywcza odmiana, która nieco zmienia przebieg rozgrywki. Jasne, kupowanie tej gry nie ma sensu, jeśli posiada się oryginał, ale jeśli ktoś takowego nie ma, a na dodatek kocha Fortnite, będzie z tego tytułu zadowolony…
Fifi
Jenga: Fortnite, dystr. Hasbro
Polub nas na Facebooku i Twitterze.