Zaczęło się od piosenki. Kazuhito Kosaka, popularny w Japonii komik, wpadł na jej pomysł, siedząc w swoim domu i słuchając prostych melodii. Bardzo szybko do jednej z nich dopisał banalne słowa w stylu „I have a pen, I have a apple. Uh! Apple pen”, a następnie nagrał nieskomplikowany klip. Wystąpił w nich w kostiumie ozdobionym cętkami leoparda, tańcząc dziwaczny układ taneczny.
W przeciągu miesiąca klip obejrzało około miliona widzów. Prawdziwa popularność przyszła, kiedy kompozycją zainteresował się Justin Bieber i wspomniał o niej na Twitterze. Wkrótce Pineapple Pen oglądało dziennie po półtora miliona widzów, zaś prasa utrzymywała, że oto narodziło się nowe Gangnam Style. Firma Ketchapp wykorzystała okazję. Błyskawicznie przygotowała nieskomplikowaną zręcznościówkę, która wykorzystała popularność tego hitu.
Pineapple Pen nie ma ani fabuły ani oryginalnego pomysłu. Nie oferuje właściwie nic poza nośnym tytułem. Zadanie gracza polega na strzelaniu długopisami do poruszających się owoców, głównie ananasów i jabłek. Ot, wystarczy odpowiednio wcześnie dotknąć ekranu, by piszący pocisk pomknął w stronę celu. Trafienie oznacza możliwość kontynuowania zabawy. Pudło kończy ją. A we wszystkim chodzi o rekordy.
Strzela się przyjemnie, ale raczej na krótką metę. Bo Pineapple Pen nie oferuje ani ładnej grafiki, ani ciekawej muzyki, ani interesujących bonusów. To jedna z tych małych produkcji, które – niczym strzelanie szpilkami do kręcącej się kulki – okazują się przyjemne, ale tylko na czas jazdy windą. Nie wyobrażam sobie, by ktoś dorosły spędził przy produkcji Ketchapp więcej niż dziesięć minut.
Fifi
Pineapple Pen, Ketchapp, iOS, Android
Polub nas na Facebooku.