Trójwymiarowe artystyczne porno – tak najprościej opisać ten film. Choć nie wiem, czy Gaspar Noe (Climax) z taką opinią by się zgodził. Pewnie argumentowałby, że to dramat z życia młodych ludzi, którzy płacą wysoką cenę za popełnione błędy, a odważne sceny erotyczne stanowią jedynie środek wyrazu i tylko drobnomieszczańscy purytanie zwracają sobie nimi głowę. Nie zmienia to jednak nic. Love to przecież przydługi film, którego znaczną część zajmują sceny łóżkowe (i pozałóżkowe), a kamera od czasu do czasu koncentruje się na zazwyczaj mniej eksponowanych częściach ich ciała. Jest ostro, jak w filmach porno.
Murphy jest Amerykaninem, który studiuje w szkole filmowej w Paryżu. Ma tu dziewczynę, Electrę, z którą spotyka się od paru lat. Wydają się świetnie dopasowani. Jednak pewnego dnia w ich życiu pojawia się nowa sąsiadka. Młoda, seksowna Dunka. Podczas jednej z imprez proponują jej trójkąt. Ten jeden jedyny raz. To wystarczy, by Murphy nie mógł o niej zapomnieć i zaczął spotkać się z nią za plecami Electry. Sprawa wydaje się, kiedy Omi zachodzi w ciążę…
Historię tę oglądamy głównie w solidnie wymieszanych retrospekcjach. Murphy mieszka z Omi, a ich dziecko ma już kilkanaście miesięcy. Facet jest wyraźnie nieszczęśliwy. Łazi po mieszkaniu, rozpacza, stęka, tęskni za dawnym, pozbawionym odpowiedzialności życiem. Tęskni za Electrą, która jest dla niego symbolem owej wolności. Dla nas, widzów, nie ma wątpliwości, że płaci wysoką cenę za swoją lekkomyślność (lub głupotę względnie chwilę zapomnienia). Stara się unieść ten ciężar, jak na mężczyznę przystało, ale pewnie długo tak nie pociągnie. Tylko czy ma do czego wrócić?
Jeśli Love czymś się broni, to przepięknie sfotografowanymi scenami łóżkowymi i przyjemną, wpadającą w ucho muzyką. Gorzej z aktorami, którzy dobrani byli zapewne według klucza „odwagi”, a nie umiejętności. Wypadają bardzo przeciętnie, zresztą nie mają czego grać, gdyż minimalistyczna fabuła przesączona jest sztampowymi dialogami, egzaltowanymi bądź histerycznymi monologami. Widać jednak kierunek, jaki Noe obrał. Coraz częściej skupia się na klimacie, spychając fabułę gdzieś na bok, minimalizując ją. Jak w pornosie.
Zobacz, jeśli:
– Masz ochotę na artystyczne porno
– W kinie cenisz klimat, nie fabułę
– Potrafisz docenić piękne kadry
Odpuść sobie, jeśli:
– Oczekujesz głębokiego kina
– Jesteś uczulony na pseudofilozoficzne stękania
Michał Zacharzewski
Love, 2015, reż. Gaspar Noe, wyst. Karl Glusman, Aomi Muyock, Klara Kristin
Ocena: 5/10
Polub nas na Facebooku!