Szron

Szalejąca za naszą wschodnią granicą wojna jeszcze na dobre nie przebiła się do polskiego kina. Najwyraźniej nie interesuje nas to, co się tam dzieje. Trochę jak bohaterów filmu Szron, którzy bez zastanowienia wyruszają na front z pomocą humanitarną.

To przypadek. Kumpel Rokasa (Mantas Janciauskas) nie może tam jechać albo zwyczajnie się boi, więc proponuje mu tygodniowy wypad z kocami, butami, lekami i tym podobnymi produktami do Kijowa, a może nawet dalej. Rokas traktuje wyjazd jak wakacje. Zabiera ze sobą swoją dziewczynę Ingę (Lyja Maknaviciute) i już po kilku dniach podróży dociera na miejsce. Okazuje się jednak, że ich ukraiński kontakt Andriej (Andrzej Chyra) nie jest do końca poważny. Spóźnia się, baluje z dziennikarzami w drogim hotelu, nie jest w stanie odebrać towaru. Dlatego Rokas postanawia pojechać dalej. Tam, gdzie toczą się działania wojenne.

Reżyser Szronu, Sharunas Bartas, miał bardzo dobre intencje. Chciał między innymi pokazać, że my, żyjący sobie bezpiecznie w naszych spokojnych krajkach, nie znamy prawdy o wojnie o Ukrainie. Interesujemy się nią pobieżnie, nie znamy motywacji walczących ludzi ani sytuacji na froncie. Nie znają ich również dziennikarze relacjonujący konflikt z Kijowa, pijący drogie alkohole i patrzący na świat z okiem hotelu. Właśnie dlatego Bartas oddaje później głos ukraińskiemu żołnierzowi, który przez blisko piętnaście minut opowiada bohaterom o tym, dlaczego zdecydował się walczyć.

Trochę to wszystko zbyt czytelne, pozbawione jakiejkolwiek finezji. Pokazać naiwne dzieciaki, zblazowanych dziennikarzy (choćby o dobrych intencjach), potem czołgi na polnych drogach, zniszczone fabryki i szkoły, zwykłych ludzi dotkniętych konfliktem rosyjsko-ukraińskim. Wysłuchać żołnierza, przypomnieć okrucieństwo wojny, całość dopchnąć kilkoma prostymi analogiami. Z drugiej strony Szron pokazuje wydarzenia na wschodzie lepiej niż zdawkowe relacje telewizyjnych wiadomości. A to dużo.

Szkoda, że film ma zupełnie niepotrzebne wątki i liczne dłużyzny czy źle pomyślane sceny. Już na początku, po krótkiej rozmowie z kumplem, Rokas postanawia jechać na Ukrainę. Wraca do domu, zdejmuje buty, po zastanowieniu się wchodzi do kuchni, gdzie nalewa sobie wody z kranu do szklanki i ją pije. Przez ponad minutę nie dzieje się zupełnie nic. Dopiero kiedy pojawia się Inga, Rokas proponuje jej wyjazd na Ukrainę. A ona nie zadaje żadnych pytań poza jednym – czy chce herbaty. Trudno w to uwierzyć. Trudno zrozumieć relacje pomiędzy nimi, podobnie jak brak jakiegokolwiek strachu. Zupełnie jakby myśleli, że na wojnie nie można zginąć.

Szron ma swoje wady i z pewnością nie jest filmem dla wszystkich. Do gustu przypadnie jedynie tym widzom, dla których konflikt w Ukrainie jest z jakichś powodów ważny. Tym samym dobrze, że powstał. Że ustami żołnierza stawia kilka ciekawych pytań, że pokazuje kontrast między naszym a ich światem. Tylko do ilu osób to dotrze? Ile pozostanie z takim stanem wiedzy, jak miał Rokas?

Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się wojną na Ukrainie
– Lubisz kino z krajów bałtyckich
– Podoba ci się dziewczęca Lyja Maknaviciute

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na sprawnie zrealizowane kino
– Wkurzy cię, gdy zobaczysz ukraińską sklepikarkę używającą w XXI wieku liczydła

Michał Zacharzewski

Szron, Serksnas, 2018, reż. Sharunas Bartas, wyst. Mantas Janciauskas, Lyja Maknaviciute, Andrzej Chyra, Vanessa Paradis, Weronika Rosati

Ocena: 4/10

Polub nas na Facebooku!

3 uwagi do wpisu “Szron

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.