To hinduska wersja nakręconego dwa lata wcześniej filmu malajalamskiego, który na południu Indii cieszył się olbrzymim zainteresowaniem. Niestety, w pozostałych regionach kraju nie wzbudził zainteresowania, gdyż nakręcono go w lokalnym narzeczu, jednym z 22 regionalnych języków kraju. Nowy Drishyam powstał w hindi, z udziałem gwiazd takich jak Ajay Devgn czy Tabu. Kto wie, może wkrótce doczeka się amerykańskiej wersji? W końcu to dość konserwatywna pochwała więzów rodzinnych, nakręcona w konwencji mrocznego thrillera.
Vijay ukończył tylko cztery klasy podstawówki, ale ciężką pracą potwierdził swoją przydatność dla społeczeństwa. Ma piękną żonę i dwie córki. Prowadzi firmę instalującą i serwisującą telewizję kablową w regionie miasteczka. W rzeczywistości całymi dniami ogląda filmy, z których uczy się choćby biznesu czy prawa. Także bycia człowiekiem, bo jako jedyny przeciwstawia się policjantowi, który wymusza na lokalnym restauratorze darmowe posiłki.
Jego nastoletnia córka wyjeżdżą na obóz młodzieżowy, gdzie wbrew swojej woli zostaje przez kolegę nagrana pod prysznicem. Smartfonem! Chłopak wykorzystuje filmik do szantażowania jej. Ba, nachodzi ją w domu i straszy jej matkę upublicznieniem nagrania. W przypływie paniki dziewczyna próbuje wytrącić mu telefon z ręki. Niechcący zabija go. Rodzina postanawia ukryć jego ciało. Ma pecha o tyle, że matką szantażysty okazuje się generalna inspektor Goa.
Akcja rozwija się tu nieśpieszenie. Zgodnie z indyjskimi schematami film trwa grubo ponad dwie i pół godziny, więc reżyser stopniowo wprowadza bohaterów i starannie ich odmalowuje. Nie stroni od zabawnych dialogów, dorzuca nawet parę teledysków, choć na szczęście nie pozwala aktorom na pląsy i śpiewanie. Drishyam pokazuje, jak łatwo zniszczyć rodzinne szczęście w Indiach i zhańbić całą rodzinę. Takie niewinne z pozoru nagranie (serio, żaden hardcore) zaszkodziłoby nie tylko dziewczynie, ale wszystkim jej bliskim.
Główny wątek wyłania się z tej historii dopiero po trzech kwadransach. Skupia się na nieporadnych na pierwszy rzut oka próbach ukrycia, że doszło do zabójstwa. Vijay topi samochód chłopaka w kamieniołomie, a także szuka dla rodziny alibi. Dopiero z czasem okazuje się, jak bardzo jest sprytny. A wszystko dzięki filmom, których się naoglądał. Ciekawym wątkiem jest policyjna przemoc, która – choć nielegalna – wciąż bywa obecna na indyjskich komisariatach.
Najważniejsze, że film wciąga. Drishyam ogląda się z zainteresowaniem, a potem wręcz z podziwem. To jedna z tych produkcji, podczas których widz mówi „ach, więc to koleś sobie to zaplanował”. W paru momentach jest autentycznie zaskoczony. Po projekcji ma o czym porozmawiać. Choćby moralnie ocenić to, co zrobił Vijay. W rezultacie to obraz, od którego śmiało można rozpocząć przygodę z indyjskim kinem. Gwarantuje stosunkowo łagodne wejście w ten niezwykły, filmowy świat.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz zaskakujące thrillery
– W filmach z Indii przeszkadzają ci pląsy i śpiewanie
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz wąsatych facetów
– Nie trawisz hinduskiego stylu grania
Michał Zacharzewski
Drishyam, 2015, reż. Nishikany Kamat, wyst. Ajay Devgn, Shriya Saran, Tabu, Kamlesh Sawant, Mrunal Jadhav
Ocena: 7/10
Polub nas na Facebooku!
Jedna uwaga do wpisu “Drishyam”