Japońskie Studio Ghibli to czołowa wytwórnia filmów animowanych na świecie. Kinomani zawdzięczają jej takie superprodukcje jak Księżniczka Mononoke, Spirited Away: W krainie bogów czy Makowe wzgórze. Zaskakujące, jak niewielkim zainteresowaniem cieszą się jej nowe produkcje w polskich kinach. Przemykają przez nie niezauważone bądź w ogóle się w nich nie pojawiają, nie podejmując rywalizacji z amerykańskimi kreskówkami. A przecież niejednokrotnie są od nich lepsze. Tak jak Marnie. Przyjaciółka ze snów, ekranizacja powieści Joan G. Robinson.
Anna Sasaki bardzo wcześnie straciła rodzinę i trafiła do rodziny zastępczej. Wyrosła na artystycznie uzdolnioną, całkiem inteligentną nastolatkę. Niestety, zachorowała na astmę, dlatego opiekująca się nią Yoriko postanowiła wysłać ją do swoich krewnych mieszkających nad morzem. Liczyła, że introwertyczna dziewczynka znajdzie tam nowych przyjaciół, a przy okazji nawdycha się świeżego powietrza. Na nie w Sapporo nie mogła przecież liczyć.
Tyle że Anna nie potrafi się odnaleźć w nowym środowisku. Nie dogaduje się z rówieśniczkami, ma liczne kompleksy i lęki. Nie jest pewna, czy Yoriko tak naprawdę ją kocha. Może przygarnęła ją tylko dla pieniędzy oferowanych rodzinom zastępczym przez rząd? Pewnego dnia dziewczynka poznaje Marnie, tajemniczą blondynkę mieszkającą w domu nad zatoką. Domu, który jednego dnia wydaje się opuszczony, innego zaś pełen niezwykłych gości. Czy przyjaciółki czeka jakaś niezwykła przygoda? Nie. W odróżnieniu od hollywoodzkich produkcji Marnie. Przyjaciółka ze snów opowiada spokojną, obyczajową historię. Nie śmieszy na siłę i nie szokuje. Nie trzyma w napięciu, za to autentycznie ciekawi.
Marnie. Przyjaciółka ze snów to bardzo ładna animacja, pełna spokojnej zieleni oraz pocztówkowych widoczków z morzem w tle. To równocześnie pochwała prostoty życia i takich dawnych, spokojnych wakacji, które spędzało się biegając po okolicy albo pływając łódką po zatoce. Nie ma tu konsol, telefonów komórkowych i innych symboli XXI wieku. Hiromasa Yonebayashi uderza bowiem w nostalgiczne nuty i, co ważne, zajmuje się wnętrzem bohaterów. Anna przejdzie przemianę. Otworzy się na świat. To równie oczywiste jak to, kim naprawdę może być Marnie. To jeden z wielu powodów, dla których warto zobaczyć Marnie. Przyjaciółka ze snów. Amerykanie takich filmów animować nie potrafią…
Zobacz, jeśli:
– Lubisz produkcje Studio Ghibli
– Cenisz spokojne, nieco sentymentalne opowieści
Odpuść sobie, jeśli:
– Po kreskówce oczekujesz humoru
– Nie trawisz anime
Michał Zacharzewski
Marnie. Przyjaciółka ze snów, When Marnie Was There, Omoide no Marnie, reż. Hiromasa Yonebayashi
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
Jedna uwaga do wpisu “Marnie. Przyjaciółka ze snów”