My Little Pony. Film

Biedne są te małe kucyki. Przede wszystkim wydają mi się paskudnie słodkie i obrzydliwie kolorowe. Różowe, tęczowe, żółciutkie – po prostu koszmar. W dodatku zamiast łapek mają takie małe, śmieszne kopytka. Ciężko jest złapać w nie widelec albo grzebyk do czesania grzywy. Niektóre kucyki mają co prawda takie dziwne rogi na środku głowy, upodabniające je do jednorożców, i pewnie mogą sobie nadziać na nie kotleta, ale i tak będą miały problem z jego konsumpcją. W takich warunkach nie da się żyć, a co dopiero dbać o rodzinną krainę czy upiec przyjaciółce urodzinowe ciasto.

Nie będę ukrywał, że te kucyki są mi obce. Wychowałem się na innych bajkach, a kiedy one podbijały serca dzieci, byłem już stary i interesowałem się innymi zwierzątkami. Dlatego też zresztą wybrałem się na My Little Pony. Film ze sporymi obawami. Spodziewałem się równie koszmarnej produkcji co Barbie w świecie gier. Pozytywnie się rozczarowałem. Kinowe kucyki okazały się słodkie, ale i zabawne, także dla dorosłego widza. W dodatku przeżyły masę niesamowitych przygód i sporo się podczas nich nauczyły. Tak, tak, w My Little Pony. Film jest morał. Nienachalny. Nienachlany też, droga autokorekto.

Kopytne poznajemy w Equestrii, ich rodzinnej, bardzo kolorowej krainie. Trwają tam przygotowania do Festiwalu Przyjaźni. Niestety, planowanie biby przerywa pojawienie się Tempest, emisariuszki podstępnego i paskudnego Storm Kinga. To taki rogaty gość, który chce zdobyć moce magicznych kucyków. Z jego inicjatywy dochodzi do rozróby, w wyniku której kilkoro kopytnych… nie, nie umiera. Ucieka. Czeka je później przeprawa przez bezkresną pustynię, spotkanie z pewnym niebezpiecznym kotem, a także pierzastymi piratami, wreszcie wizyta w podwodnej krainie. Jednym słowem masa przygód podana w formie kina drogi, na tyle atrakcyjnej, by i mali chłopcy „kupili” tę słodką opowieść o księżniczkach.

Dzieciaki mogą się w kinie bać. Zwłaszcza te mniejsze i bardziej wrażliwe pewnie nieraz zamkną oczy bądź zapragną przytulić się do swojej mamy. My Little Pony. Film jest bowiem produkcją, która walczy o widza w każdym wieku. Tych najmniejszych stara się przyciągnąć przyjemną dla oka kreską, tęczowymi kolorami i uroczymi postaciami kopytnych. Tych średnich próbuje przekupić szybką akcją i czającym się wszędzie zagrożeniem, najstarszych zaś – w tym dorosłych – humorem sytuacyjnym i słownym. Nieźle wypadają też piosenki, które wpadają jednym uchem i nie wypadają drugim. Okazuje się bowiem, że kopytne potrafią śpiewać. Może nie mają rączek, ale za to jakie głosy! Niejeden wokalista ze wstydu by się w worku z obrokiem schował!

Michał Zacharzewski

My Little Pony. Film, My Little Pony: The Movie, USA 2017, reż. Jayson Thiessen

Ocena: 5/10

Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.