Francois Ozon uwielbia bawić się kinem. Kręci filmy niebanalne, na wskroś europejskie, a jednocześnie głęboko osadzone w kinie gatunkowym. Nie inaczej jest i tym razem – francuski reżyser wziął bowiem na tapetę nieco zapomniany gatunek zwany thrillerem erotycznym. Wierzył, że wstrząśnie widzami bądź ich rozpali, jednak zagubił się gdzieś po drodze. W efekcie stworzył obraz, którzy w ostatecznym rozrachunku zawodzi Podwójnego kochanka ogląda się bowiem z zainteresowaniem, jednak im dalej w las, tym wszystko jest grubszymi nićmi szyte.
Główna bohaterka, Chloe, zrezygnowała z kariery modelki i próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Jest samotna i twierdzi, że nigdy nikogo nie kochała. W dodatku cierpi na potworne bóle brzucha. Lekarz nie potrafi znaleźć ich przyczyn, dlatego skierowuje ją do psychologa Paula. Ten po paru spotkaniach przerywa terapię, gdyż po prostu się w niej zakochuje. Wkrótce wprowadza się do niej i wydaje się partnerem idealnym. Tyle, że skrywa mroczną tajemnicę. Brata-bliźniaka, o którym nigdy nie wspomina…
Postacie w Podwójnym kochanku są papierowe. Chloe niemal przez cały czas ma znudzoną, cierpiącą minę i w sumie nie można się jej dziwić, bo Paul jest facetem dobrze ułożonym, nienagannie wychowanym, ale i nudnawym. Takim, który spędza czas głównie na kanapie. Bliźniak Louis to jego kuriozalne przeciwieństwo, wiecznie napalony brutal, który nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich działań. Chloe też się nad niczym nie zastanawia. Jest jak nastolatka z patologicznego domu, która posłusznie robi to, czego od niej wymagają. Tak zarysowane postacie nie mogą intrygować. Na szczęście Ozon dość skutecznie łączy sceny realne z toczącymi się w wyobraźni bohaterki. Ba, miesza nawet filmowe gatunki i cytuje klasyków z Polańskim na czele. Tym samym mąci widzowi w głowie, sugeruje różne możliwe prawdy. Historia wciąga. Długo zastanawiamy się, jak wygląda rzeczywistość.
Tyle że Ozona zawsze interesowała seksualność (i koty, co często podkreśla w wywiadach). I na seksualności się skupił, porzucając gdzieś logikę opowiadanej historii. Wrzucił masę tropów, zmyłek, podpowiedzi, wepchnął do paru scen wiele mówiące lustra, ale nie zdołał tego wszystkiego połączyć. Zakończenie tym samym zawodzi. Jest zbyt płytkie, łatwe do przewidzenia i pozostawiające wiele pytań bez odpowiedzi. Siłą rzeczy śmieszy swoją niewiarygodnością. A to spory grzech, który sprawia, że z kina wychodzi się z uczuciem niedosytu…
Michał Zacharzewski
Podwójny kochanek, L’amant double, Belgia-Francja 2017, reż. Francois Ozon, wyst. Marine Vacth, Jeremie Renier, Jacqueline Bisset, Myriam Boyer
Ocena: 5,5/10
Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
2 uwagi do wpisu “Podwójny kochanek”