Co nas nie zabije

Saga Millennium z całą pewnością należała do największych wydarzeń tego wieku. Nie była może serią wybitną pod względem literackim, ale stanowiła przyjemną, wciągającą lekturę. Na tyle dobrą, by urosnąć do miana światowego bestsellera i sprzedać się w gigantycznej ilości egzemplarzy. Skandynawowie pokusili się o filmową adaptację. Swoją jej wersję nakręcili również Amerykanie. Wszyscy żałowali, że Stieg Larsson zmarł na zawał w wieku zaledwie pięćdziesięciu lat. Mógł jeszcze wiele napisać. Snuć historię Mikaela Blomkvista i Lisbeth Salander właściwie bez końca.

W chwili śmierci miał już napisane trzy czwarte kolejnego, czwartego tomu powieści. Laptop zostawił swojej ukochanej, z którą ślubu nie wziął wyłącznie z przyczyn prawnych (szwedzkie prawo zmusza do ujawnienia adresu małżonków, a Larsson nie chciał, by jego dane trafiły na światło dzienne z uwagi na problemy, które miał jako lewicowy dziennikarz z lokalną faszyzującą prawicą). Problem w tym, ze prawa do sagi Millennium przeszły w ręce ojca i brata pisarza. Panowie postanowili zaś, że tom czwarty przygotuje od zera ktoś zupełnie inny – David Lagercrantz, autor cenionej biografii Ja, Ibra.

Co nas nie zabije to nieco inna książka niż wcześniejsze trzy tomy. Lagercrantz korzysta z tych samych bohaterów, miejsc, postaci, opowiada też w podobny sposób – całkiem zresztą sprawnie, jednak nie potrafi tworzyć tak przejmujących historii. Wykonuje za to skok w przyszłość (czy może nawet teraźniejszość), to znaczy w czasy, w których ludzie tworzą niezwykle sprawne sztuczne inteligencje. Jeden z nich, Frans Balder, zostaje zamordowany. Świadkiem zbrodni jest jego kilkuletni syn cierpiący na syndrom Aspergera. Czy Blomkvistowi uda się do niego dotrzeć? Książka skutecznie trzyma w napięciu i zaskakuje, choć nie czaruje klimatem tak jak Larsson. Być może dlatego w pewnym momencie opowieść zaczyna nużyć. Jest niepotrzebnie rozwleczona, nieco bardziej schematyczna, słabsza od strony psychologicznej. No i Millennium schodzi na drugi plan. Śledztwo dziennikarskie staje się znacznie mniej ważne niż akcja.

Powieść ma też jedną wadę, która często trapi dłuższe cykle. Zaczyna robić się naciągana, przypominać serial dla dzieci, w którym w każdym odcinku ci sami bohaterowie walczą z tymi samymi przeciwnikami albo ich najlepszymi kumplami / dziećmi / sąsiadami. Jakby nie dało się stworzyć zupełnie nowych postaci! Najdziwniejsze zaś jest to, że w kilkusetstronicowym Co nas nie zabije brakuje interesujących wątków pobocznych. Napędzały one poprzednie tomy, to zostały zredukowane niemal do zera. Właśnie dlatego powieść zawodzi. Jest niezła, ale nie porywa.

Joel

Co nas nie zabije, David Lagercrantz, tłumaczenie: Maciej Muszalski

Polub nas na Facebooku!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.