Zło we mnie

Widza łatwo jest przestraszyć. Wystarczy zaskoczyć go jakimś gwałtownym ruchem czy błyskiem światła, najlepiej przy akompaniamencie głośnej muzyki rozdzierającej panującą dotąd ciszę. A jeśli jeszcze porusza się jakaś obrzydliwa lub groźna postać, zdeformowany upiór, zakrwawiony morderca – efekt wydaje się gwarantowany. Przynajmniej do czasu, kiedy widz uodporni się na podobne chwyty albo nauczy przymykać oczy w kluczowych momentach.

Niezależny horror Zło we mnie nie stosuje tego typu chwytów. Reżyser Oz Perkins (syn aktora Anthony’ego) stawia przede wszystkim na atmosferę. Główna bohaterka mieszka w internacie w Bramford. Małomówna dziewczynka źle się czuje z daleka od domu i nie może doczekać się ferii. Rodzice, którzy mieli po nią przyjechać, z niejasnych powodów nie docierają na miejsce  i ostatecznie Kat zostaje na kolejną noc w opustoszałym budynku. Towarzyszy jej starsza o kilka lat Rose oraz dwie sędziwe nauczycielki. W innym wątku obserwujemy Joan, która uciekła ze szpitala psychiatrycznego i próbuje dotrzeć w okolice Bramford. Podwozi ją małżeństwo, które zmierza w to samo miejsce.

Fabuła rozwija się wolno. Przeraźliwie wolno. Postacie niewiele mówią, sama Kat z reguły milczy, gdy ktoś usiłuje z nią porozmawiać. Być może dlatego czuć bijące z ekranu napięcie. Rose jest w ciąży z chłopakiem, którego nie kocha, i póki co to ukrywa. Prowadzący szkołę ksiądz jest co najmniej niepokojący, zaś o wspominanych nauczycielkach krążą plotki, jakoby czciły szatana. Kim jest Joan? Czy towarzysząca jej para to rodzice Kat? Gdzie czai się zagrożenie? To pytanie zadawać będziemy sobie niemal do samego końca.

Film nie stosuje tanich sztuczek, nie straszy potworami i bardzo długo (i skutecznie) buduje atmosferę. Chwilami przypomina produkcje Davida Lyncha z Zagubioną autostradą na czele. Lynch puszcza jednak w pewnym momencie wodze wyobraźni i rusza w szaloną pogoń za swoimi bohaterami. Zło we mnie ma jeden twist, którego – jak się okazuje – część widzów nie jest w stanie przewidzieć. Mnie wydał się więcej niż oczywisty. I film na tym stracił. Zresztą to nie jest kino dla wszystkich. Na seansie najlepiej odnajdą się miłośnicy art-house’owych produkcji, którzy po prostu lubią się bać.

Michał Zacharzewski

Zło we mnie, February, reż. Oz Perkins, wyst. Emma Roberts, Kiernan Shipka, Lucy Boynton, James Remar, Lauren Holly

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk
.

5 uwag do wpisu “Zło we mnie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.