Metallica – Ride the Lightning

Metallica skończyła się na Kill’em All, o tym wie każdy fan. Potem nadeszło Ride the Lightning, bardzo dobra płyta z kilkoma kawałkami, które dziś zasługują na miano klasyków. Dlaczego nie zdobyła uznania fanów? Ano… zdobyła, a z tym Kill’em All to oczywiście ściema.

Zaczyna się od Fight Fire with Fire, utworem trashowym, ale zapowiadającym już zmianę muzycznych zainteresowań zespołu. Tytułowy Ride the Lightning utrzymany jest w podobnym klimacie, z kolei For Whom the Bell Tolls przynosi zmianę tempa, a dzięki epickiemu basowemu wprowadzeniu należy do kompozycji uważanych za monumentalne. Jest w tym trochę przesady, ale to wciąż dobry, mocny kawałek.

Fade to Black to z kolei kawałek napisany po kradzieży sprzętu z ciężarówki zaparkowanej przed klubem w Bostonie. Metallica straciła wówczas wzmacniacze i parę innych przydatnych gadżetów. Kasy na nowy brakowało, więc z pomocą przyszedł Anthrax. Lata później w podobnej sytuacji znalazł się Blistered Earth i tym razem to Metallica użyczyła im swojego sprzętu.

Trashowy Trapped Under Ice z mocno pracującą perkusją i fajnymi riffami, dynamiczny, bardzo równy Escape (który, nie wiedzieć czemu, wielu fanom nie przypadł do gustu), a także dynamiczny Creeping Death i nieco wolniejszy, instrumentalny The Call of Ktulu, który w pewnym momencie uchodził nawet za hymn zespołu. Wszystko to składa się na bardzo dobrą płytę. Może nie najlepszą w dorobku zespołu, ale konkretną, niepozbawioną udanych kawałków.

Joel

Metallica, Ride the Lightning

Polub nas na FacebookuTikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.