
Polecona mi przez znajomego Hindusa płyta zespołu Agam zaskakuje. Bo też Agam nie gra typowej dla Bollywood cepelii, a progresywnego rocka rodem z południa kraju, bardzo mocno osadzonego w lokalnej kulturze, pełnego lokalnych instrumentów, rytmów, motywów.
Zespół założyło czterech kumpli z uczelni muzycznej w Bengaluru, stolicy stanu Karnataka. Łączyło ich to, że cenili klasyczną muzykę karnatacką, ale chcieli grać zachodniego progresywnego rocka. W 2003 roku skrzyknęli się na próbie i zaczęli ćwiczyć. Cztery lata później wystąpili w lokalnym reality show, a w 2012 roku wydali swoją debiutancką płytę – właśnie The Inner Self Awakens.
Składa się na nią sześć utworów rozpisanych na nieco ponad pół godziny muzyki. Album otwiera kompozycja Brahma’s Dance, w której Agam pokazuje wszystko, na co go stać. Są tu więc gitary w tle, jest uczciwie pracująca „zachodnia” perkusja, są też i klawisze oraz smyczki, wreszcie wokal śpiewający w obcym nam języku. Podobnie wygląda to w wieńczącym płytę Malhar Jam. Pozostałe cztery utwory wydają się nieco bardziej rockowe, choćby Swans of Saraswati czy okraszona mocnym rytmem The Boat Song. Rudra pachnie zaś metalem.
Agam nie jest pierwszym zespołem z Indii, który zdobył światową popularność. Taki Skyharbor nie miał jednak tej oryginalności i tego lokalnego sznytu, grał niemal tak samo jak zespoły z całego świata. A Agam jest niepodrabialny, The Inner Self Awakens pachnie Indiami na kilometr. Właśnie egzotyka pozwala przykryć drobne niedociągnięcia i sprawić, że dobrze się tego materiału słucha.
Joel
Agam, The Inner Self Awakens
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.