![](https://zdalaodpolityki.pl/wp-content/uploads/2024/05/380x250-53.jpg?w=380)
Małe Licho i babskie sprawki to czwarty tom opowieści o Bożku i niezwykłym świecie, w którym przyszło mu żyć. Świecie, w którym realne problemy – takie choćby jak szkoła, koledzy i ci paskudni nauczyciele – mieszają się z rzeczywistością pełną krasnoludków, upiorów czy chociażby aniołów stróżów. Kóz jednak nie. Przykro mi zakomunikować, że uroczego Czorcika w tym tomie bardzo, ale to bardzo brakuje.
Aniołka w bamboszach zwanego Małym Lichem też nie jest za dużo. Najważniejszy jest Bożek, który rusza do czwartej klasy. A to oznacza #zmiany. Nowy wychowawca, nowe przedmioty, nowi nauczyciele. A jeden z nich przesadza wszystkie dzieciaki. I tak główny bohater ląduje na pierwszej ławce z dziewczyną, niejaką Zmyłką. A to oznacza, że będzie się sporo działo.
Trochę jest tu chaosu. Sporo wątków upchniętych do jednej, stosunkowo krótkiej historyjki. Mamy bowiem i niepewną znajomość ze Zmyłką (kto by się tam przyjaźnił z dziewczynami), budzącego podejrzenia wychowawcę, wreszcie owe krasnoludki, które zaludniają szuflady, sikają do mleka i generalnie czują się w domu Bożka jak u siebie w domu. Do tego jeszcze martwy tata-glut chłopca wtrąca się do wszystkiego i coś kombinuje, tyle że trudno go zrozumieć.
Atutem powieści jest warstwa językowa. Autorka bawi się słowem, bawią się nim bohaterowie, a ich teksty bywają autentycznie śmieszne. Może i dziecinne, ale Małe Licho i babskie sprawki to jedna z tych książeczek, które spodobają się zarówno młodym czytelnikom, jak i dorosłym. Mnie ona po prostu skutecznie poprawia humor. Cenna rzecz, za którą psychoterapeutom płaci się miliony monet.
Joel
Małe Licho i babskie sprawki
Autorka: Marta Kisiel
Wydawnictwo Mięta, Wydawnictwo Wilga
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.