
Sunrise to pochodzący z Ukrainy zespół powermetalowy. W ich muzyce znajdziemy wiele elementów charakterystycznych dla tej muzyki, od wysokiego głosu wokalisty przez obłędnie pracującą perkusję po mocne, gitarowe riffy. Czasami pachnie to dokonaniami Helloween czy nawet Iron Maiden, kiedy indziej podchodzi pod Nightwish, by potem wykonać ukłon w stronę Siamese i ich klawiszy.
W sumie właśnie te elementy najlepiej definiują Sunrise i ten pochodzący z 2021 roku album Equilibria, który fanów zespołu szczególnie nie zaskoczy. W większości kompozycji mamy te same składniki co w otwierającym go utworze Wings of the Dreamer. A więc gitary łączące się z klawiszami, łomocząca w zawrotnym tempie perkusja, do tego melodyjny wokal. Pachnie to dokonaniami niemieckiej sceny powermetalowej i kompletnie nie pachnie wschodem Europy.
Ciekawych utworów na liczącej sobie trzynaście kompozycji płycie jest oczywiście więcej. Choćby wieńczący ją Rebel Yell, nie mający nic wspólnego z utworem Billy’ego Idola, dość klasyczny We are the fire czy zadziorny, mroczny Unbroken Dreams. W niemal tytułowym Equilibrium uwagę zwracają chórki, zaś w Call My Name bandura. Life Is A Journey przynosi gościnny udział Mayo Petranina, choć nieźle wypadają też utwory, w których do głosu dochodzi Daria.
Equilibria nie jest może najbardziej oryginalnym albumem, ale to porcja dobrego, powermetalowego grania. Bardzo profesjonalnego, może nieco zbyt przeładowanego klawiszami, ale melodyjnego i mogącego się podobać. Profesjonalna robota i tyle!
Joel
Sunrise, Equilibria
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.