King Kong żyje

King Kong żyje to kontynuacja King Konga z 1976 roku. Oryginał opowiadał historię doskonale wszystkim znaną. Sequel powstał praktycznie rzecz biorąc od zera i być może dlatego naszpikowany jest idiotyzmami jak łysy testosteronem. Chwilami widz chwyta się za głowę i wyrywa sobie włosy, głośno pytając, kto takie bzdury wymyślił.

Wiadomo – scenarzyści.

Film zaczyna się ostatnimi scenami części pierwszej. Gigantyczna małpa wspina się na wieżowiec World Trade Center i zostaje później z niego strącona. Spada z olbrzymiej wysokości na ziemię i umiera. Aż się chce powiedzieć, że Piękna zabiła Bestię. Ale czy rzeczywiście? Okazuje się, że pokiereszowany Kong trafia w stanie krytycznym do placówki Atlantic Institute i tam… utrzymywany jest w śpiączce przez dziesięć lat. Dr Franklin (Linda HamiltonTerminator: Ocalenie) przygotowuje dla niego sztuczne serce, ale przeszczepu wykonać nie może – brakuje jej odpowiedniego osocza.

I oto nagle awanturnik Mitch (Brian KerwinSłużące) znajduje na Borneo gigantyczną samicę i bez większego trudu powala ją i przewozi do Nowego Jorku. To, co w pierwszej części stanowiło gigantyczne wyzwanie, okazuje się misją banalnie prostą. I skuteczną, bo dzięki temu Kongowi udaje się wszczepić sztuczne serce i przywrócić do życia. Co oznacza serię kolejnych nonsensów włącznie z… trwającą kilka dni ciążą. Więcej „smaczków” nie zdradzę, bo może znajdzie się szaleniec, który zdecyduje się King Kong żyje obejrzeć.

To słaby film. Durny scenariusz to nie jedyna jego wada. Dość wspomnieć nienajlepsze efekty, których słabości w poprzedniej części udało się jakoś zamaskować. Tu wyraźnie widać, że oba Kongi to przebrani ludzie, a wiele scenerii, po których się przemieszczają, to dopracowane dekoracje. Oczywiście przyjemnie jest zobaczyć Lindę Hamilton, będącą tuż po sukcesie pierwszego Terminatora. Tu gra kobietę delikatną, zupełnie inną niż Sarah Connor, zwłaszcza z późniejszych filmów.

King Kong żyje jest pożegnaniem serii z tradycyjnymi efektami specjalnymi i ludźmi poprzebieranymi za małpy. Chyba nie żałuję, że te czasy się skończyły i że żyjemy w epoce animacji komputerowych…

Zobacz, jeśli:
– Kochasz wielkie małpy
– Chcesz zobaczyć młodą Lindę Hamilton

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie cierpisz głupot
– Nie przepadasz za oldschoolowymi efektami

Michał Zacharzewski

King Kong żyje, King Kong Lives, 1986, reż. John Guillermin, wyst. Peter Elliott, Brian Kerwin, Linda Hamilton, Frank Maraden, Peter Michael Goetz, George Antoni, John Ashton, David de Vries, Michael Forest, Wallace Merck, Debbie McLeod

Ocena: 4/10

Polub nas na FacebookuTikToku i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.