
Wydarzenia z tomu Kocia Szajka i napad na moście rozpoczynają się na moście. Zwykłym, stalowo-betonowym moście łączącym czeską stronę Cieszyna z tą polską. Pewnego dnia zimą ktoś napada na powszechnie szanowanego i lubianego listonosza Maurycego Moiczka. Popycha go i zabiera mu torbę, po czym znika, zanim ktokolwiek zdąży zareagować. Tytuł Kocia Szajka i napad na moście jest więc całkowicie usprawiedliwiony i stanowi spoiler zaledwie kilku pierwszych stron.
Nie muszę chyba wspominać, że rozpoczyna się śledztwo. Ze strony policyjnej do pracy bierze się aspirantka Waleria Koczy, zaś od kociej – tytułowa Kocia Szajka, znana już z kilku poprzednich tomów powieści Agaty Romaniuk. Rozwiązanie tajemnicy napadu będzie wymagało skorzystania z informacji zebranych przez wronę będącą ptakiem, a nie kotem, oraz współpracy z Małym Jiżikiem, futrzakiem pracującym od paru miesięcy dla czeskiej policji. Oczywiście nie obejdzie się bez serii przesłuchań.
Ten tom Kociej Szajki jest ciutkę nietypowy. Zbliża się Wigilia, ciągle pada deszcz i tylko od czasu do czasu w górach spada trochę śniegu. Koty – w przerwach między grzaniem się i spaniem – zajmują się przygotowaniami do świąt oraz sportami zimowymi. Noszą obowiązkowe czapeczki i nauszniki i są bardzo niezadowolone z powodu warunków atmosferycznych, w których przyszło im funkcjonować. Na śledztwo mają nieco mniej czasu, ale dzięki sprawnej organizacji powoli posuwają je naprzód.
Kocia Szajka i napad na moście trzyma poziom pierwszych tomów. To powieść dla dzieciaków, licząca nieco ponad sto stron i zawierająca dużo rysunków. Humor ma subtelny, elegancki, wynikający z kocich zwyczajów i ich wymieszania z typowymi ludzkimi zachowaniami. Koty z książki są zresztą bardzo barwne. Niektóre mówią gwarą, inne się wygłupiają, zaś sam Mały Jiżik wtrąca czeskie słowa. Dzieciaki polubią tę historię, taką mam nadzieję. Ja też polubiłem – i to nie tylko dlatego, że da się ją połknąć w godzinę.
Joel
Kocia Szajka i napad na moście
Autorka: Agata Romaniuk
Wydawnictwo: Agora