
65 milionów dolarów dostała od Penguin Random House amerykańska para prezydencka. Barack i Michelle Obama zobowiązali się w zamian do napisania dwóch tomów wspomnień, oczywiście z pomocą ghost writerów. Olbrzymia suma, prawda? Wygląda jednak na to, że kwota ta błyskawicznie się wydawnictwu zwróciła. Becoming. Moja historia – czyli opublikowane w 2018 roku wspomnienia Michelle – okazały się światowym bestsellerem i przyniosły Penguin Random House fortunę.
Na książkę można spojrzeć z kilku różnych punktów widzenia. Chociażby jako na literaturę. A Becoming. Moja historia dobrą literaturą nie jest. To przeciętnie napisana książka, chwilami nieco chaotyczna, miejscami nieco przegadana, niebudząca większych emocji. W żaden sposób też niezaskakująca. Nie jest ani lepsza, ani gorsza od setek amerykańskich biografii zalewających rynek wydawniczy. Czyta się ją w miarę szybko, ale że ma pięćset stron, wydaje się nieco za długa.
Jako wspomnienie osoby znanej z pierwszych stron gazet, dające możliwość zajrzenia za kulisy wielkiej polityki, Becoming. Moja historia wypada znacznie lepiej. Michelle opisuje swoje dzieciństwo spędzone w South Side, ubogiej dzielnicy Chicago, która z roku na rok coraz bardziej zamieniała się w getto. Autorka wspomina swoich bliskich, dziadków, cioteczne babki, pracującego w stacji wodociągowej ojca, który tuż po trzydziestce zachorował na stwardnienie rozsiane i miał coraz większe problemy z poruszaniem się. W książce pojawiają się też pierwsze miłości autorki (nie był nią przyszły prezydent) i wieczny brak pieniędzy, który matka Michelle starała się jakoś przed dziećmi ukryć. No i palenie trawki z przyjacielem. Bill Clinton też przecież palił, ale się nie zaciągał…
Michelle z przeciętnej czy wręcz kiepskiej podstawówki trafiła do dobrego liceum położonego półtorej godziny drogi od domu, potem ukończyła prawo na Princeton. W kancelarii, do której trafiła po ukończeniu studiów, poznała dobrze rokującego studenta, Baracka Obamę. Z czasem związała się z nim, założyła rodzinę, doczekała się dzieci. Jej mąż zaczął robić karierę polityczną… Druga połowa książki jest już mocno polityczna, pełna spotkań, inicjatyw, przemówień, budowania pomnika rodzinie. Przy czym do końca tomu Barack pozostaje zapracowanym ojcem, najczęściej nieobecnym, choć zawsze starającym się pojawić w domu na kolacji. A Michelle? Im bardziej wchodzi w politykę jej mąż, tym ona mniej się nią interesuje. I tym samym mniej interesujemy się nią my, jej czytelnicy, bo żadnych tajemnic autorka nie ujawnia. Niczym nie zaskakuje. Wręcz przynudza!
Najlepiej wspomnienia Michelle Obamy sprawdzają się jako obraz sytuacji osób czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych, wciąż istniejących nierówności, procesów zachodzących w społeczeństwie. To temat, który w Polsce wciąż pozostaje nieznany, niewiele ludzi rozumie toczące się od lat głośne protesty mniejszości czy kolejne inicjatywy równościowe, które widać chociażby w parytetach obsadowych w kinie (Netflix, Oscary). Trudno nie docenić też społecznych inicjatyw Michelle, jej zaangażowania na rzecz dzieci, ofiar brutalnych strzelanin czy żołnierzy, którzy odnieśli rany na licznych frontach. To była zupełnie inna wizja „żonowania” niż w przypadku jej następczyni czy też naszej, polskiej prezydentowej.
Trochę narzekam na tę książkę, a jednak uważam, że Becoming. Moja historia jest pozycją ciekawą. Nawet jeśli to opowieść ugładzona, napisana pod publiczkę, przyjemna dla Bidena, a niefajna dla Trumpa, to jednak pewien kawałek rzeczywistości opisuje. Pokazuje zmęczenie ludzi na stanowiskach, ich przejmującą samotność, łatwość, z jaką są oni krytykowani przez „niezależne” media. Stanowi też może i powierzchowny, ale za to całkiem przystępny portret Ameryki czasów Obamów. Pozwala lepiej zrozumieć ten kraj.
Joel
Becoming. Moja historia
Autorka: Michelle Obama
Przekład: Dariusz Żukowski
Wydawnictwo: Agora
Polub nas na Facebooku.