Dziesięć lat temu na pecetach oraz najpopularniejszych konsolach ukazała się gra Bionic Commando. Przeszła trochę bez echa, czego żałuję. To bardzo przyjemna zręcznościowa z ciekawie zaprojektowanymi poziomami, emocjonującymi wyzwaniami i niezłym klimatem. Na pewno zasługuje na coś więcej niż zapomnienie.
Głównym bohaterem jest major Nathan „RAD” Spencer, jeden z tak zwanych bionicznych żołnierzy, czyli ludzi wzbogaconych o mechaniczne elementy ciała i tym samym dysponujących niezwykłymi umiejętnościami. Metalowe ramię Spencera świetnie sprawdza się w czasie walki i jest zaopatrzone w specjalny hak z liną, umożliwiający mu wspinanie się na budynki czy huśtanie niczym Tarzan na lianie. Jeśli dodać do tego zwiększoną odporność na ból i ciosy, a także umiejętność szybkiej regeneracji, robi się całkiem ciekawie.
Historia opowiedziana w Bionic Commando rozpoczyna się od ataku terrorystycznego na Ascension City. Spencer, który został oskarżony o zdradę stanu i skazany na śmierć, zyskuje nieoczekiwanie drugie życie. Ową szansę stanowi dla niego skomplikowana misja zaprowadzenia porządku z rujnowanym i zalanym radioaktywną wodą mieście. Oznacza to dużo strzelania, sporo huśtania się na linie, a także sporo emocjonujących walk z gigantycznymi mechami oraz przedziwnymi maszynami wyspecjalizowanymi w niszczeniu.
I gra się fajnie. Akcja jest dynamiczna, poziom trudności sensownie dobrany, a kolejne lokacje przynoszą ciekawe niespodzianki. Jasne, są momenty frustrujące, jak chociażby nauka skakania po minach wiszących w powietrzu, ale rekompensują to emocjonujące strzelaniny i spora liczba wyzwań. Fanów zespołu Faith No More ucieszy świadomość, że głosu głównemu bohaterowi użycza Mike Patton. Jednak nie tylko oni ucieszą się z Bionic Commando. To po prostu sprawnie przygotowana, może i komercyjna, ale jednak wciągająca gra.
Fifi
Bionic Commando, Grin, Capcom, 2009, PC, PS3, X360
Polub nas na Facebooku.