Niektórzy ludzie po prostu lubią makabrę. Śmieszy ich, jak animowane postacie odcinają sobie głowy, rażą prądem, wysadzają albo na przykład dają stratować stadu baranów. Ich preferencjami można wytłumaczyć sobie oszałamiającą popularność serii Happy Tree Friends, ale też gier takich jak Dumb Ways To Die. Program powstał na bazie reklamówki promującej bezpieczeństwo na kolei. Z czasem zamienił się w pełnoprawną aplikację, a jej trzecia część trafiła niedawno do sklepów komórkowych. I podoba się graczom.
Sam pomysł nie zmienił się. Dumb Ways To Die 3: World Tour to wciąż seria szalonych mini-gier, w których bardzo łatwo jest zginąć. Raz zjeżdża się na dół po gigantycznej zjeżdżalni, kiedy indziej steruje malutkim samolotem, rozgrywa slalom narciarski, szaleje w kuchni i tak dalej. Liczba mini-gier jest olbrzymia, a wszystkie są szalenie trudne. Tu często traci się życie po zaledwie kilku minutach, wpadając w dół we wnętrzu piramidy bądź nadziewając się na jakąś przeszkodę.
Tyle że wprowadzono tu nową funkcję. To odbudowa miasteczka. Kolejne zniszczone domy naprawia się dzięki pieniądzom zebranym podczas mini-gier. W podobny sposób odblokowuje się nowe postacie i mini-gry. Dla mnie to spora wada Dumb Ways To Die 3: World Tour. Zamiast otrzymać dostęp do wszystkich atrakcji, stopniowo je sobie odkrywamy. Niby standard, ale oryginał skutecznie tego uniknął. Dawał swobodę, której tu niestety brakuje.
To nie jedyna wada tej produkcji. Drugą jest spora liczba reklam, które pojawiają się podczas zabawy. Dobrze chociaż, że przyjemna dla oka grafika stanowi sporą atrakcję, podobnie jak przemyślany system sterowania. Dumb Ways To Die 3: World Tour potrafi sprawiać przyjemność. Problem w tym, że jest twórcy starają się nam ją mocno dawkować. A to niefajne zagranie.
Fifi
Dumb Ways To Die 3: World Tour, iOS, Android
Polub nas na Facebooku!