Wykapany ojciec

Pachniało to komedią o siusiakach. No bo powiedzmy sobie szczerze – w 2013 roku Vince Vaughn nie kojarzył się z ambitnym kinem. Grywał w głupawych filmach w stylu Straży sąsiedzkiej, Raju dla par czy Polowania na druhny. Chętnie robił z siebie idiotę na ekranie i starannie omijał bardziej życiowe tematy. W sumie Wykapany ojciec też należy do tego typu kina, jednak jest ciut mądrzejszy od tego, co sugeruje tytuł oraz – na pierwszy rzut oka – fabuła.

Dave Woźniak to typowy przeciętniak. Nie ma żony, nie ma dzieci, nie ma też dobrej pracy. Jeździ ciężarówką w rodzinnej firmie mięsnej, dostarczając towar do okolicznych sklepów. Ma 80 tysięcy dolarów długu u lokalnych bandytów oraz dziewczynę, z którą nie do końca się dogaduje. Pewnego dnia dowiaduje się, że jego ukochana jest z nim w ciąży. Niby dobra wiadomość, ale nie w kontekście tego, co spada na niego parę godzin później.

Otóż zgłasza się do niego prawnik i przypomina mu, że na studiach blisko siedemset razy oddawał swoje nasienie do banku spermy, na czym zarobił 25000 dolarów. Z tego właśnie żył. Jednak na skutek błędu w systemie doczekał się tą drogą 533 dzieci. I teraz część z nich domaga się wskazania ojca. Znają tylko jego pseudonim Starbuck i chcą dowiedzieć się, kim był i skąd pochodził. Dla faceta, który właśnie ma zostać po raz pierwszy ojcem, taka informacja jest bardziej niż przytłaczająca.

Film opowiada tę historię w sposób lekki i dość subtelny. Pozwala bowiem bohaterowi podglądać swoje dorosłe już dzieci. Mężczyzna chcąc nie chcąc angażuje się w ich życie, stara się im pomóc nie ujawniając swojej tożsamości. Czuje więź i bliskość, choć jednocześnie wraz z kumplem prawnikiem robi wszystko, by prawda nie wyszła na jaw. Uwagę zwraca pojawiający się w roli drugoplanowej polski aktor Andrzej Blumenfeld, grający rolę ojca głównego bohatera. Bo Woźniak – jak samo nazwisko wskazuje – jest z pochodzenia Polakiem. I tą polskość w lepszy lub gorszy sposób hołubi.

Niektórzy nazwaliby Wykapanego ojca sentymentalną komedią o dojrzewaniu do roli rodzica. Inni uznaliby go za ostrzeżenie przed in vitro bądź przeciwnie, za wielką pochwałę tej technologii. Film niczego nie narzuca, opowiada po prostu niesamowitą historię, a przy okazji bawi. A że dowcipy nie zawsze są najwyższych lotów? Cóż, nie szkodzi. Słabych komedii romantycznych mamy w kinie dużo. Ta przynajmniej opowiada o jakimś rzeczywistym problemie.

Wojciech Kąkol

Wykapany ojciec, Delivery Man, reż. Ken Scott, wyst. Vince Vaughn, Chris Pratt, Cobie Smulders, Andrzej Blumenfeld, Simon Delaney

Ocena: 6/10

Polub nas na Facebooku!

2 uwagi do wpisu “Wykapany ojciec

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.