Brawurowy film na arcytrudny temat. Opowiada historię kilku finansistów ze świata Wall Street, którzy pierwsi zorientowali się, że na amerykańskim rynku nieruchomości urosła bańka spekulacyjna. Nie brzmi jak thriller, prawda? Tymczasem dzieło niezbyt znanego reżysera Adama McKaya ogląda się, zagryzając usta z napięcia. Jako pierwszego poznajemy Micheala Burry’ego (w tej roli znakomity Christian Bale), byłego neurochirurga, obecnie szefa funduszu Scion, który wykonując benedyktyńską pracę zauważa coś, czego nie zauważył przed nim nikt na świecie. Burry spostrzega mianowicie, że w USA rośnie liczba zagrożonych kredytów hipotecznych. I znów, słysząc coś takiego, raczej ziewamy z nudów, niż umieramy ze strachu. A jednak od tego skromnego faktu wiedzie prosta droga do krachów giełdowych, załamania gospodarki, bankomatów niewypłacających pieniędzy i tłumów demolujących opustoszałe sklepy. O czym Burry doskonale wie.
Po nitce do kłębka
Jako finansista nie interesuje się jednak – przynajmniej początkowo – nadchodzącym armagedonem, tylko dostrzega w nim okazję do zarobku. Jesteśmy gdzieś w połowie złotych lat 2ooo. To czas, kiedy wszyscy przyzwyczaili się do stale zwyżkującego rynku nieruchomości. Ceny domów zawsze będą rosły, podobnie jak popyt na nie! Wszyscy wierzą w to bardziej niż w Trójcę Świętą, dlatego kiedy Burry proponuje stworzenie specjalnie dla niego instrumentu finansowego, który pozwala mu zagrać przeciwko rynkowi, bez większego trudu znajduje bank, który przyjmuje zakład. Przypadkowo dowiaduje się o tym inny finansista Jared Vennet (w tej roli jak zawsze bezbarwny Ryan Gosling) i natychmiast wymyśla, jak na tym zarobić. Proponuje transakcję szefowi kolejnego funduszu Markowi Baumowi (Steve Carell, znany z fenomenalnej roli w Foxcatcher). Baum, opryskliwy, szczery do bólu, za nic mający polityczną poprawność zleca swojemu zespołowi śledztwo, które odkrywa fatalną prawdę. Burry ma rację. Na rynku nieruchomości urosła nie bańka, ale gigantycznych rozmiarów balon, którego pęknięcie może zachwiać podstawami całej światowej gospodarki…
Upadek gigantów
Film jest świetnie napisany. Historie kilku bohaterów zręcznie przeplatają się ze sobą, co trudniejsze ekonomiczne pojęcia wyjaśniają prawdziwe postacie (te wstawki działają ożywczo i jednocześnie rozgrzeszają z nieznajomości pojęć takich jak opcja, swap i spread), tempo nie siada ani na moment. Choć początkowo wydaje się, że film będzie opowiadał o cwańszych cwaniakach – czyli, czy komuś udało się zarobić na kryzysie – wkrótce okazuje się, że jego przesłanie jest o wiele głębsze. Postaci są żywe, intrygujące, niebanalnie napisane (weźmy choćby emerytowanego tradera, granego przez Brada Pitta), mamy wrażenie, że zdradzają nam – właśnie nam! – sekrety dostępne jedynie dla wybranych.
„Big Short” znakomicie się ogląda nawet wówczas, gdy nie ma się najmniejszego pojęcia o ekonomii (gdy zaś coś niecoś się kojarzy, jest jeszcze bardziej intrygujący). Wspomnę jeszcze o świetnych dialogach („Idę się oczyścić moralnie przy ruletce”) i o najważniejszym – film jest oczywiście oparty na faktach, to wszystko zdarzyło się naprawdę. Jeśli dotychczas nie mieliśmy zdania na temat tego, czy państwo powinno ingerować w gospodarkę, czy nie, po obejrzeniu Big Shorta mamy szansę je sobie wyrobić.
Jakie są jego szanse w wyścigu oscarowym? Od strony wizualnej ustępuje Zjawie, ale jeśli chodzi o istotność tematu i sposób jego przedstawienia moim zdaniem bezapelacyjnie wygrywa. Czy to wystarczy, by zdobyć statuetkę? Przekonamy się za parę godzin.
{MagdaS}
Big Short, reż. Adam McKay, wyst. Christian Bale, Ryan Gosling, Steve Carell, Brad Pitt
Polub nas na Facebooku!
Oglądając tn film miałem wrażenie, że został mocno pocięty w montażu. Że tam oryginalnie była jakaś godzina / pół godziny (???) filmu więcej… tylko z jakichś względów ostatecznie okrojono go z niektórych scen, przez co niektóre wątki są tylko lekko zaznaczone… na tyle tylko żeby widz zorientował się jaki jest background, jak wygląda życie poszczególnych bohaterów poza główną akcją. Niestety te wątki poboczne pokazane są zbyt szybko, zbyt „w międyczasie” głównej akcji… i może przez to moje wrażenie, że film został pocięty.
No nic… może kiedyś wyjdzie oryginalna reżyresrka wersja 😉
PolubieniePolubienie
To prawda, to chyba najbardziej było widoczne w wątku Bauma i jego brata. Tam się wydaje, że w oryginale znajdowało się znacznie więcej. A do wersji reżyserskiej powinien być dołączony mikropodręcznik ekonomii z dodatkowymi wyjaśnienia (jak książka Kipa Thorne’a tłumaczącego naukę stojącą za „Interstellarem”).
PolubieniePolubienie