
Steven Demetre Georgiou czyli Yusuf Islam, artysta funkcjonujący też jako Cat Stevens, sprzedał ponad sto milionów płyt. Największe triumfy święcił w młodości, na przełomie lat 60. i 70., zresztą później na blisko trzy dekady porzucił komponowanie uznając, że jego twórczość nie spełnia warunków narzucanych przez islam. Wielka szkoda, bo album The Very Best of Cat Stevens przypomina o jego niewątpliwym talencie.
Chyba najbardziej znaną piosenką Stevensa jest Wild World, opowieść o końcu uczucia czy też romansu. Coverowano ją wielokrotnie, śpiewali ją Mr Big, Ronan Keating czy chociażby Maxi Priest. Oczywiście nie jest to jedyny jego przebój. Na prywatkach i domówkach królowały również Oh very young, Father and Son czy niezwykle kiedyś popularny Peace Train. Charakterystyczny głos i przyjemna gitara już wówczas łączyły pokolenia. Dziś działają podobnie, bo przecież ludzie wychowani na tej muzyce zbliżają się do siedemdziesiątki.
Są na The Very Best of Cat Stevens są naprawdę niezwykłe. Choćby nieśpieszny Lady D’Arbanville, który zaczyna się jak senna ballada miłosna, by zyskać hiszpański rytm. Albo Morning Has Broken odegrany dla odmiany na pianinie, przywołujący skojarzenia z twórczością Simona i Garfunkela. Sporo tu zresztą nostalgii, zadumy, nawet w tytułach: (Remember the Days of the) Old Schoolyard, Where Do the Children Play? czy Sad Lisa.
Zaskakujące jest to, że Cat Stevens powraca. Coraz częściej widuję go na zestawieniach piosenek, które ludzie słuchają. A przecież trudno usłyszeć go w radiu, co najwyżej w kinie. Ot, choćby w Przesileniu zimowym, Tedzie Lasso czy Strażnikach galaktyki Vol 2. Kino nie zapomina o dawnych idolach. Ba, stawia ich na nogi.
Fifi
The Very Best of Cat Stevens, Yusuf, Cat Stevens
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.