Ralph Kamiński – Bal u Rafała

Dla mnie Bal u Rafała to pierwszy kontakt z twórczością Ralpha Kamińskiego. Wcześniej nie byłem nią zainteresowany, słyszałem pojedyncze utwory i na ogół przypadkowo. W dodatku facet dziwnie się czesał, podbijał listy przebojów, brylował w kolorowych czasopismach – a takich artystów z reguły omijam szerokim łukiem. Deszcz nagród, który spadł ostatnio na niego, przekonał mnie jednak, iż należy mu dać szansę.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy w otwierającym album Bal u Rafała utworze usłyszałem Piotra Fronczewskiego zapraszającego swym jakże charakterystycznym głosem na bal. W kolejnych piosenkach króluje już Kamiński, człowiek niewątpliwie obdarzony talentem i głosem o imponującej skali. Wysokim i lirycznym, melodyjnym, bardzo charakterystycznym. Taki głos to jest coś, ale synth-popowa, elektroniczna muzyka w tle świetnie do niego pasuje!

Utwory zgromadzone na płycie zwracają swoją uwagę przede wszystkim warstwą tekstową. Czasami poetycką, kiedy indziej nostalgiczną, przepełnioną tęsknotą za nie zawsze pięknymi latami młodości, od czasu do czasu prześmiewczą, utrzymaną w klimacie PRL-owskiej zgrywy. Niektóre utwory wydają się przesiąknięte smutkiem, choćby Ale mi smutno czy Planeta i ja, inne zwyczajnie śmieszą – dość wspomnieć Krystynę czy Psa.

Jeśli miałbym coś Balowi u Rafała zarzucić, to pewną monotonię. Utwory są do siebie niezwykle podobne, część z nich została nawet zaśpiewana w zbliżony sposób. Po dwóch, trzech przesłuchaniach zlewają się w całość. Stąd uczucie przesytu, które pojawia się u mnie po każdym przesłuchaniu tej dość stonowanej płyty.

Fifi

Ralph Kamiński – Bal u Rafała

Polub nas na Facebooku.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.