
Olgierd Budrewicz to absolwent V LO w Warszawie, dziennikarz, reportażysta, varsavianista i podróżnik. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, po wojnie zaś pracował m.in. w Słowie Powszechnym, Przekroju, Stolicy czy Przeglądzie Kulturalnym. Sporo podróżował – i to nie tylko po Europie. Odwiedził obie Ameryki, Afrykę, Azję, napisał ciekawą książkę o Tokio i zaskakującą o mieszkających w Australii Polakach. W Równoleżniku zero zajął się Kongami: Brazzaville i Leopoldville, zaglądając też na chwilę do Rwandy-Burundi.
Posługuję się tu starymi nazwami, bo też Budrewicz odwiedził te miejsca na początku lat 60. Bardzo dawno temu. Stąd zobaczył świat inny niż ten, który dziś możemy zobaczyć. Postkolonialny. Mocno podzielony pomiędzy czarnych i białych. Obie społeczności niby próbują ze sobą współpracować, a jednocześnie są sobie niechętne. Chwilami nieufne wobec siebie. Biali z reguły przyjeżdżali do Afryki w interesach. Widzieli tu możliwość łatwego i szybkiego zarobku. Wywozili surowce naturalne, ale też skóry zwierząt w ilościach hurtowych. Czarni często wiedli nudne i puste życie, choć jednocześnie w dżungli to oni królowali. Wyprawa z grupką pigmejów-babingów unaoczniła Budrewiczowi, jak bardzo są bezradni biali ludzie w kontakcie z naturą. Jak słabi i nieprzygotowani w porównaniu do miejscowych.
W książce jest trochę ówczesnej polityki, próby naświetlenia sposobu myślenia ówczesnych władz, modelu gospodarczego, który próbowano usankcjonować. Znacznie więcej tu Stanisława Hempla, wybitnego polskiego myśliwego, któremu autor towarzyszył w jednej z wypraw i zdołał się nawet z nim zaprzyjaźnić. Sporo też obrazów, których już nie ma w turystycznej części Afryki, prowizorycznych lotnisk, rozpadających się lepianek, starych metod funkcjonowania, zagrożeń czyhających w dżunglii. Budrewicz sprawnie je opisuje, ale niewiele miejsca poświęca czarnym. Bohaterami Równoleżnika zero wydają się głównie ludzie biali, a rdzenni mieszkańcy pełnią rolę atrakcji. Kogoś, kogo podgląda się z zachwytem, ale się z nim nie rozmawia.
I jeszcze jedno. To nie jest porywająca książka pełna zwrotów akcji, niesamowitych przygód i zaskakujących opisów. Budrewicz już na wstępie zaznacza, że byłoby to zafałszowanie. I że owszem, wydawane wówczas książki podróżnicze prześcigały się w prezentowaniu atrakcji, tymczasem codzienność w Afryce była… nudna. Upał i wilgotność robiły swoje; ludzie często ruszali się jak muchy w smole, nigdzie się nie spieszyli. I ta książka też nigdzie się nie spieszy. Niektórych czytelników może to rozczarować…
Joel
Równoleżnik Zero
Autor: Olgierd Budrewicz
Wydawnictwo Naukowe PWN
Polub nas na Facebooku i Twitterze.