Once

Nie trzeba wielkich pieniędzy, by nakręcić niezwykły film. W 2007 roku odwiódł tego John Carney, irlandzki scenarzysta i reżyser, który za równowartość pół miliona złotych przygotował niezapomniane Once. Obraz odbył później triumfalny pochód przez europejskie kina i dziś uchodzi za – cytuję – „kultowy”, „wspaniały” i „zaczarowany”.

Carney napisał prostą historię miłosną. Historię ulicznego grajka (Glen Hansard), który poznaje młodziutką kwiaciarkę (Markéta Irglová), emigrantkę z Europy Wschodniej, i zachwycony jej głosem zaczyna pisać dla niej piosenki. Jednak w odróżnieniu od Narodzin gwiazdy nie wyruszy z nią w trasę koncertową po największych scenach na świecie. Once to od początku do końca film skromny, ciepły, normalny. Utrzymany w duchu głośnego Przed wschodem słońca. Ot, nieśpieszna opowieść o spotkaniu dwójki zwykłych ludzi.

Odtwórcę głównej roli Carney znał już od lat. Przez jakiś czas występował razem z nim w zespole The Frames i to właśnie do niego zgłosił się, kiedy napisał pierwszą wersję scenariusza. Potrzebował… piosenek. Wtedy jeszcze w filmie miał zagrać znany irlandzki aktor, Cillian Murphy, jednak po wysłuchaniu kompozycji Hansarda wycofał się. Ponoć był zachwycony utworami, lecz uznał, że nie zdoła ich zaśpiewać. Razem z nim wycofali się producenci i Carney nie miał wyboru – musiał zatrudnić kumpla i nakręcić całość za ułamek oryginalnego budżetu. A że kumpel dobrze znał odtwórczynię głównej roli, Markétę Irglovą, bo grał z nią w innym zespole? Tym lepiej!

Na planie Once panowały partyzanckie warunki. Kręcono przy świetle dziennym, z minimalną ekipą, często w prywatnych mieszkaniach krewnych i znajomych, a nawet w bloku, w którym mieszkał Hansard. Uliczne koncerty nagrano na żywo, na ulicy, bez uzyskiwania niezbędnych zezwoleń. Wiele scen trzeba było improwizować, a przecież odtwórcy głównych ról nie byli aktorami! Ostatecznie materiał udało się nagrać w nieco ponad dwa tygodnie. O wiele szybciej niż w przypadku innych tego typu produkcji.

Co ciekawe, sukces nie przyszedł od razu. Pierwsze pokazy rozczarowały przedstawicieli kilku znanych festiwali i dopiero zaproszenie na Sundance dało Carneyowi nadzieję, że kiedykolwiek odzyska zainwestowane w produkcje pieniądze. Rok później Once za najlepszy film roku uznali dziennikarze Chicago Tribune i The AV Club, popkulturowego odłamu słynnego The Onion. Nie bez powodu. To naprawdę dobry film. Ciepła, zwyczajna opowieść o miłości, okraszona wpadającymi w ucho piosenkami…

Zobacz, jeśli:
– Lubisz kino muzyczne
– Cenisz proste opowieści o miłości
– Podobało ci się Przed wschodem słońca

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz łagodnego folk-rocka
– Oczekujesz niebanalnej, głębszej historii

Michał Zacharzewski

Once, 2007, reż. John Carney, wyst. Glen Hansard, Markéta Irglová, Hugh Walsh, Mal Whyte, Alaistair Foley, Geoff Minogue

Ocena: 7,5/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

 

Jedna uwaga do wpisu “Once

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.