Istnieje pewien segment kina artystycznego, który charakteryzuje się brakiem poszanowania dla czasu widza. Tworzący go ludzie mają zwyczaj przeciągania niektórych scen, dorzucania kompletnie zbędnych ujęć bądź skupiania się na kadrach, w których kompletnie nic się nie dzieje. Ich filmy spokojnie można byłoby skrócić o połowę, a nic by nie straciły. Nadal opowiadałyby tę samą historię, tylko szybciej, sprawniej, mniej nudno.
Czołowym przedstawicielem tego nurtu jest, obok wyświetlanej w polskich kinach Zabójczyni, koreański dramat Samotnie na plaży pod wieczór. To obraz autobiograficzny, w którym reżyser Sang-soo Hong przygląda się swojemu romansowi z aktorką Min-hee Kim, która wystąpiła w jednym z jego poprzednich produkcji. Nie patrzy jednak na wydarzenia ze swojej perspektywy, lecz z perspektywy swojej kochanki, którą gra sama Min-hee Kim. W dodatku nie skupia się na samym ich związku, a „wydarzeniach”, które po nim nastąpiły.
Z tego powodu obraz rozpada się na dwie części. Pierwsza toczy się w niemieckim Hamburgu, dokąd młoda aktorka uciekła, by zapomnieć o swoim uczuciu. Cały wolny czas spędza z mieszkającą tam koleżanką. Spaceruje z nią po parku, siedzi kilkanaście minut na ławce, zagląda do lekarza, odwiedza księgarnię muzyczną, a przede wszystkim toczy mniej lub bardziej filozoficzne dysputy. Potem wraca do Korei i spotyka ze starymi przyjaciółmi, czasem się śmieje, czasem złości, też głównie rozmawiając. Czasami kompletnie o niczym. W jednej ze scen ustala, czego jej znajomy jest głodny i czy czegoś przypadkiem nie potrzebuje ze sklepu. Scena trwa ponad minutę i kompletnie nic nie wnosi do tej opowieści.
A takich scen w Samotnie na plaży pod wieczór jest więcej. Ot, na ekranie pojawiają się drzwi toalety, słychać lejącą się wodę. Po piętnastu sekundach bohaterka wychodzi, zamyka za sobą drzwi, a kamera kieruje się w stronę okna. I nic z tego nie wynika. Podobnie jak z papierosa, którego w pewnym momencie Kim wypala przed kawiarnią. Po co to pokazywać, jeśli niczemu to nie służy poza zanudzaniem widza? W dodatku irytuje półamatorska maniera Sang-soo Hong, który od czasu do czasu lubi zrobić najazd kamerą na jakiś obiekt. Transfokatorem, tak jak to się robiło w latach dziewięćdziesiątych na wiejskich weselach.
W dialogach kryje się subtelny humor, jest też atmosfera zadumy nad ludzkim losem, wyborami, popełnionymi w życiu błędami. Niektórzy pewnie docenią głębię Samotnie na plaży pod wieczór, inni będą zastanawiać się nad tożsamością mężczyzny, który kilkukrotnie pojawia się w filmie, właściwie nie wiadomo po co. W jednej ze scen w komiczny sposób myje okno i nikt nie zwraca na niego uwagi. Na film Sang-soo Honga wiele osób zwróciło uwagę. Części nawet się podobał. To nie jest jednak kino dla wszystkich.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz dziwaczne kino artystyczne
– Cenisz dalekowschodnie dramaty o życiu i miłości
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz filmów, które wloką się
– Wkurza cię marnowanie twojego czasu na nieistotne ujęcia
Michał Zacharzewski
Samotnie na plaży pod wieczór, Bam-eui hae-byeon-e-so hon-ja, 2017, reż. Sang-soo Hong, wyst. Min-hee Kim, Jae-yeong Jeong, Young-hwa Seo, Hae-hyo Kwon
Ocena: 5/10
Polub nas na Facebooku!