O psie, który wrócił do domu

Zupełnie nie rozumiem, po co ludzi rozwieszają po murach ogłoszenia rozpoczynające się od hasła „Zaginął pies”. Przecież psy wracają do domów same. Ciągle i nieustannie. Z moich szczenięcych lat pamiętam cała serię filmów opowiadających o takich triumfalnych powrotach futrzaków. Z kolei w Był sobie pies tytułowy pchlarz powracał nawet po śmierci, zupełnie jakby był kotem i miał dziewięć żyć. Zgubił się pies? Zaczekać, wróci. A jak nie, to nigdy nie był wasz.

Film O psie, który wrócił do domu rozpoczyna się od cudu narodzin. Pod stertą desek gdzieś w Denver rodzi się kilka kotów i parę psów. Zwierzaki nie są rodziną, ale wychowują się razem i nawet zaprzyjaźniają. Niestety, zły człowiek chce wyburzyć ich kryjówkę i postawić tam sobie chałupę. Części zwierząt udaje się uciec, większość wyłapują jednak hycle. Jeden szczenior trafia do mieszkającego w pobliżu chłopaka, gdzie karmiony kawałkami sera i innymi przysmakami wyrasta na dorodnego i inteligentnego psa.

Problem w tym, że należy do rasy uważanej za agresywną. A w Denver taki pies nie może spokojnie żyć. Durny przepis głosi, że przyłapany na ulicy – choćby na smyczy – powinien zostać wywieziony do schroniska. Wspomniany chłopak planuje wyprowadzić się poza miasto, gdzie jego podopieczny byłby bezpieczny (doceńcie rym!), ale nie może tego zrobić od razu. Dlatego wywozi zwierzę na parę tygodni do zaprzyjaźnionego człowieka w Nowym Meksyku. Jakieś sześćset kilometrów od domu.

Pies nie jarzy sprawy i w pewnym momencie zwiewa. Wyrusza w podróż do domu. Przez las, przez góry, rzeki i jeziora. I właśnie o tej wędrówce opowiada ten film. Futrzak po drodze zaprzyjaźni się z małą pumą, zostanie przechwycony przez bezdomnego, a nawet uratuje człowieka spod lawiny. Przeżyje mnóstwo przygód, nawet zadrze z krwiożerczymi wilkami, ale celu dopnie. Tak, tytuł to spoiler. Ale to przecież film dla dzieci, nie może się skończyć tragicznie.

To jednocześnie bardzo malownicza bajka, pełna przepięknie sfotografowanych plenerów i takiej traperskiej prozy życia. Są zmieniające się pory roku, dobrzy i źli ludzie, rozmaite zwierzęta. Także wspomniana puma, która gra dużą rolę, a została w całości wykreowana na komputerze. Niestety, widać pewną sztuczność jej ruchów i nienaturalne zachowania. W porównaniu z główną bohaterką, Bellą, wygląda nie za fajnie. Na szczęście dzieci z pewnością przymkną oko na drobne niedociągnięcia (lub ich po prostu nie zauważą) i będą się dobrze bawić.

Swoją drogą O psie, który wrócił do domu to opowieść o złych skutkach nieposłuszeństwa. Tytułowy futrzak ma problemy za każdym razem, kiedy się nie posłucha. Zostaje przy panu, zamiast biec do domu – skucha. Ucieka z przechowalni, zamiast czekać na pana – skucha. A potem jeszcze kilka razy. Wątpię jednak, by dzieci to wyłapały. Trzeba im to wbić do głowy. Niekoniecznie smyczką.

Zobacz, jeśli:
– Uwielbiasz psy, koty, dziką przyrodę
– Od czasu słynnego Bobbiego podziwiasz wracające psy

Odpuść sobie, jeśli:
– Rażą cię sztuczne efekty CGI (puma!)
– Nie lubisz, gdy wilki przedstawia się jako krwiożercze bestie
– Nie masz odpowiedniego dystansu do tego, co czytasz, widzisz, słyszysz

Michał Zacharzewski

O psie, który wrócił do domu, A Dog’s Way Home, 2018, reż. Charles Martin Smith, wyst. Ashley Judd, Jonah Hauer-King, Edward James Olmos, Alexandra Shipp, Chris Bauer, Wes Studi

Ocena: 5/10

Polub nas na Facebooku!

Jedna uwaga do wpisu “O psie, który wrócił do domu

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.