Przeciętne miasteczko gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Dom, który wciąż opłakuje śmierć najstarszego syna, żołnierza, który zginął podczas służby w Afganistanie. Nagle pukanie do drzwi. Ktoś je otwiera i widzi przystojnego blondyna o szerokim uśmiechu. Mężczyzna przedstawia się jako przyjaciel zmarłego z wojska. Twierdzi, że obiecał umierającemu chłopakowi, że odwiedzi jego rodzinę, że przekaże słowa otuchy i w razie potrzeby zaopiekuje się nią.
Tak właśnie rozpoczyna się Gość, thriller Adama Wingarda z 2014 roku. Reżyser nawet nie ukrywa, że chce straszyć widza. Pokazuje stracha na wróble stojącego na polu i dynię pamiętającą ostatnie halloween. Niepokojąca muzyka towarzyszy pojawieniu się na ekranie tytułu i później wielokrotnie powraca. A na ścieżce dźwiękowej synthpopowe legendy lat osiemdziesiątych, w tym Sisters of Mercy i Clan of Xymox, skutecznie budują klimat.
Tajemniczy mężczyzna zostaje przyjęty pod dach i swoją czarującą osobowością przekonuje do siebie rodzinę. Pani domu pomoże rozwiesić pranie, z jej mężem napije się piwa, dzieciakom wyda się zaś świetnym kumplem. Z czasem jednak jego ingerencja w życie rodziny robi się problematyczne. Gość w brutalny sposób rozwiązuje problem nastolatków zaczepiających w szkole syna gospodarzy i bez mrugnięcia okiem zaszantażuje będącego tego świadkiem barmana. Lokalnego dealera narkotykowego, prywatnie chłopaka córki, wrabia zaś w morderstwo.
Gość złożony jest z klisz, przez co – podobnie jak Drive – zasługuje na miano pastiszu kina lat osiemdziesiątych. Podobnie jak filmy z tamtej epoki, niesie z sobą tajemnicę, której nawet nie zamierza wyjaśnić. Jednocześnie wciąga i trzyma w napięciu, a chwilami nawet śmieszy. Dan Stevens świetnie odnajduje się w roli głównego bohatera. Chwilami nawet drwi ze swojego wizerunku. Nic dziwnego, że wielu widzów widzi w Gościu czarną komedię.
Wojciech Kąkol
Gość, The Guest, reż. Adam Wingard, wyst. Dan Stevens, Maika Monroe, Brendan Meyer
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku!
2 uwagi do wpisu “Gość”