
Ciągle słyszę, że Kazik już się skończył, że jest stary, brzydki, pisowski, że kompletnie nie ma nic do powiedzenia i dlatego ciągle mówi to, co już mówił dawno temu, tylko innymi słowami. O dziwo jego nowa płyta, nagrana z poznańskim Kwartetem ProForma, wypada całkiem fajnie. Po moim trupie naprawdę mi się podoba.
To premierowy materiał. Żadne tam powtórki ze Stanisława, żadne covery i remake’i. Piosenki są nowe i stylowe, to znaczy takie, jakich byśmy się spodziewali po Kaziku. Dostaje się politykom, Kościołowi, różnej maści bigotom, debilom i cwaniakom. Do tego jest trochę o miłości (Toruń), trochę o coraz większym syfie (Smrut), o potrzebie ucieczki z Polski Tusków i Kaczyńskich (Uciekam z Polski).
Muzycznie wypada to interesująco. Kilka kawałków ma rockowy pazur (23 minuty, Rudy 102, Rodzina) i pewnie świetnie sprawdzi się na koncertach. Parę innych wydaje się łagodniejszych, mają charakter balladowy (Co najlepszego zrobiłeś), co oczywiście nie oznacza, że są miłe i sympatyczne. Szalonej energii tu nie ma, Kazik ma już swoje lata, ale to nie znaczy, że muzyka nie buja. Buja i wpada w ucho. Teksty są szczere, często autentycznie trafione, niekiedy może wtórne, ale też wtórna jest rzeczywistość. Od lat nic się w pewnych kwestiach nie zmienia.
Dla mnie Po moim trupie to jedna z lepszych płyt Kazika w ostatnich latach. Po pierwsze, wpada w ucho. Po drugie, jest dość zróżnicowana, z ciekawymi tekstami i trafionymi tematami. Po trzecie, pozostaje materiałem przeznaczonym dla fanów artysty i zapewne trafiającym w ich gusta. Jasne, to nic nowego, Kazik nie postawił nagle na hiphop ani muzykę operową. Jest taki, jakiego polubiłem go lata temu.
Joel
Kazik & Kwartet ProForma, Po moim trupie
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.